Skocz do zawartości

pulpecik

Pasjonat
  • Postów

    418
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pulpecik

  1. A wyrażaj co chcesz -nic mi do tego i nie widzę wypowiedzi, którą bym próbował ci tego w jakikolwiek sposób bronić. Niemniej proponowałbym, żebyś to robił w sposób merytoryczny. Nie wmawiając innym(konkretnie mnie) jakiś bóli d*py czy sugerowaniu szufladkowania wszystkiego jako mitów i legend. Nie wiem o co ci chodzi z tym "na ty" -to jest forum, zwyczajowo się na "ty" tutaj do siebie zwracamy. Jeżeli zaś chodzi o brak dużej litery w formach grzecznościowych.. bez urazy -to nie list na papierze czerpanym, nie ma tu jakiś zapisów ortograficznych dotyczących forum. A poza tym warto zerknąć na własną ortografię/stylistykę/gramatykę zanim się zacznie kogoś poprawiać. Skracając -nie mam nic przeciwko dyskusji ale nie skazuj nikogo na jakieś stany przez ciebie z góry ustalone -czy emocjonalne, czy intelektualne. Podobnie nie szafujmy "amerykanizmami" typu "magiczne" -nie użyłem takiego słowa sugerującego otaczanie jakimś nimbem tych filtrów "twister". Są bezsprzecznie lepsze niż te podstawowe, standardowo montowane i w dłuższej eksploatacji tańsze. To zresztą nie jest trudne, bo te puszkowce są po prostu kiepskie i nadają się pewnie do czegoś, bynajmniej nie do filtrowania. Daleki jestem szczerze od urazy i jeżeli ja ciebie uraziłem to przepraszam. Tylko pomyśl jak ty reagowałbyś na jakieś uwagi o byciu mitomanem i o bólach d*py. Mam od cholery praktyki przy LPG, nie wszystko jednak wiem i daleko mi do tego ale o tym jak wyżej -mogę pogadać merytorycznie i najwyżej jak pobłądzę merytorycznie polec. Pozdrawiam
  2. Ale po co dopowiadasz sobie jakieś domysły, dorabiasz jakieś teorie? Z marszu mała uwaga -odwal się od mojej d..y. Serio nie wiem czemu cię interesuje(ani mnie to obchodzi) i skąd jej "obecność" w wątku czy wmawianie mi jakiejś jej bolesności... Ani w tym kultury nie ma ani sensu w tym wątku. Mnie nic nie boli czyjeś wydawanie czy wyrzucanie w błoto kasy. Trzymajmy się tematu. Cóż, wbrew insynuacjom nie jestem mechanikiem, ani nie wymieniam co 100 000 filtrów. Gdybanie-wmawianie, standard sieciowy. A to co ty wymieniasz po 10 pln to kupy nie filtry. Zwykłe namiastki "tanio ma być" o czym możesz poczytać np. w miejscu, gdzie się tym ludzie zajmują i zawodowo i z pasji -na forum LPG. I mają tam DOŚWIADCZENIE. Kolejna nadinterpretacja -"wymieniać je bardzo rzadko". Skąd to wysnułeś i ile to w kilometrach jest? Mnie chodzi o to, by nie wpadać w paranoję wymieniania co 10 000(a i tak lwia część ludzi łże pisząc o takim wymienianiu), ponieważ... ..to co ty wymieniasz (10pln od sztuki)może w aucie siedzieć bez ruszania i 100 000km czy więcej, bo całe G to filtruje. Nie -nie jest to tańsze rozwiązanie, jest droższe i nieuzasadnione. 20pln bez sensu wydane co zmiana oleju. Widziałem i robiłem auta, gdzie NIKT takich nie wymienił NIGDY, mimo, że auto jeździło latami(i w czasach brudniejszego gazu!) i nic się nie zapychało -a teoretycznie powinno, bo przecież takie to "acne" filtry. Aż tak zbierają, że je co wymiana oleju "trzeba" wymieniać, bo... no właśnie -bo jak nie to co? Zapchają się i to zapchane puszczą więcej syfu? Im węższe drzwi tym więcej przez nie przeleci? Ba -regenerowałem reduktory, które były zalepione syfem w 1/3 około(regulacja napięcia membrany/ciśnienia zero-jedynkowa), a te "filtry" wciąż były drożne i ledwo zakurzone w środku. To gdzie się ten syf podział? I właśnie przez to, że te substytuty są nadal dość powszechne(taniość!) wtryski mają mniejsze przebiegi niż mogłyby mieć chociaż tu właśnie poprawa jakości gazu ratuje sytuację i niestety podkręca ułudę skuteczności "gąbczaków". Nie tyle poprawa jakości może ale czystości. Mimo ich obecności wtryskiwacze jak gaz był dawniej gorszy, bardziej zasyfiony(lano przykładowo olej do zbiorników jak pompy zaczynały rzęzić, by oddalić ich zgon w czasie) padały, kleiły się i ludzie kombinowali z myjkami(wymuszony obieg/otwieranie. Ultradźwiękowe wanienki). Miałeś już prawko wtedy? Pamiętasz to? Te dyskusje i pomysły czym czyścić? Ile masz lat doświadczenia z gazem? Rozbierałeś/regenerowałeś/przerabiałeś reduktory? Przerabiałeś instalacje? Montowałeś? Regulowałeś? Rozcinałeś takie alupuszki filtrujące sprawdzając co to warte? Pamiętasz może okres, że nawet elektrozawory w reduktorach lepiło i zatrzymywało taki gnój sprzedawali z gazem? Gdy co kilkanaście tysięcy trzeba było membranę oczyścić i gdy z reduktora co kilka tankowań śrubą upustową spuszczało się wymierne i niebagatelne ilości śmierdzącej mazi? Masz to wszystko za sobą -tę praktykę, czy po prostu urazę poczułeś i tak po prostu krytykujesz, bo śmiem mieć złe zdanie o sposobie serwisowania jaki uprawiasz? Dlatego, że były problemy POMIMO serwisowania o jakim piszesz ludzie szukali rozwiązania(bo nie bez powodu!), znaleźli je i dzisiaj już nawet od początku montażu w instalacjach można spotkać porządne filtry z wymiennym wkładem i ogólnie w typie tzw. twistera. I nie uwierzysz pewnie ale są i takie co pasują na "zasilanie z dwóch stron"(też mam w dwóch autach. Akurat Audi ma pojedyncze -rzekłbym "centralne", bo między parami wyjść na wtryski. I ma... twistera). Tutaj już REALNIE można co jakiś czas znaleźć nieco mazi i syfu na dnie, bo po to jest odstojnik( z zapasem dużym zrobiony). Mniej niż przed laty ale nadal bywa. Plus wkład, który... a co ja tu szkolenia będę robił. Google jest to się szuka jak interesuje... W skrócie -te są skuteczniejsze. A do tego w czystości gazu zaszła mocna poprawa -mam wieeeele lat z LPG za sobą, mogę to zdecydowanie stwierdzić. I się to wszystko sumuje. Dbać? No pewnie. Jestem za. Ale z głową i wiedzą, a nie w oparciu o slogany. One fajnie brzmią i można nimi zakrzyczeć prawdę w zmasowanym ataku ale w realnym świecie wobec realnego doświadczenia całe g..o znaczą. Wiesz coś merytorycznego -wal śmiało. Nie wiem nawet 1/10 tego co chciałbym wiedzieć więc chętnie poczytam.
  3. Jak to po co? Jakie "teorie wyssane z palca"? I co ty niby piszesz "jak jest", bo nie widzę tej treści? Nie bardzo wiem do czego się odnosisz ale spróbuję zgadnąć pisząc ogólnie. Filtry są potrzebne -ale nie przesadzajmy z tymi "wymianami co 10 000". To BZDURA. Podsycana legendami forumowymi, gdzie mitomani chcą pokazać jak to rzekomo dbają i wymieniają wszystko co chwilkę. I nie opieram się na teorii jak tu mi bez uzasadnienia wytykasz, lecz na rozległej, wieloletniej praktyce. Oczywiście marketing i sprzedawca powiedzą "wymieniać. CO CHWILĘ. Najlepiej co 20 minut". Te gównienka Czaja nic w sumie nie zatrzymują i auta jeżdżą latami. Co najwyżej wtryski się lepią częściej ale jak pisałem -ze względu na rozwój instalacji(sekwencje są delikatniejsze niż miksery czyż nie?) coraz rzadziej spotyka się w butlach na stacjach skrajne bełty. To co lano za czasów, gdy o sekwencjach mało kto słyszał polepiło by wtryski zanim by do tej mitycznej wymiany filtrów "co momencik" doszło. Zaczynałem jak gaz był po 78 gr więc coś tam znam temat... Poziomu serwisowania instalacji też zresztą. Problem właśnie w tym, że ludzie snują mity oparte na teorii i domysłach nie mając praktyki albo rojąc sobie, że ją mają. A jak zaczną się ścigać w opisach własnej rzekomej dbałości podkręcają atmosferę i zaczyna się rozbijanie na atomy z wyolbrzymianiem tychże włącznie. Logika ginie, a głos rozsądku wobec samonapędzającego się stada jest niczym W sumie mi to nawet nie przeszkadza ale napisz może "jak jest", bo mi to jakoś umyka w twoich wypowiedziach.
  4. Pewnie masz rację. Może też być coś zgoła nietypowego. Np. przytkany katalizator(tak tak, zapewne go ma ) czy np. drobne pęknięcie w gumie co raz się zamknie, raz otworzy. Wężyki podciśnień podobnie -z gó...a robione obecnie. Źle założony/poprowadzony wężyk -np. złym łukiem i załamujący się. | Ja bym zaczął od podstaw. Ustalenie podciśnienia w dolocie, prace przepływki(po czyszczeniu)bym zweryfikował. Pewnie, ponieważ jestem paranoikiem, zmierzyłbym kompresję. Zerknąłbym chociaż, czy wydech ma dobry wypierd, czy tak sobie wydmuc**je parę wodną co może być czasem przyczynkiem do dalszego przy nim dochodzenia Rzecz jasna parametry instalacji i w razie potrzeby regulacja -jak się da po korektach, jeżeli nie po czasie wtrysku. Bywa, sam tak miałem, że problemem są załączone przez nadgorliwca ustawienia w sterowniku LPG. U mnie drgania były w....chyba ADR. W czasie rozgrzewania. Bo poprzednik w STAGu chciał mieć "full opcję" więc włączył podgrzewanie wtryskiwaczy. A w silniku Volvo 2.5t zaznaczono "emulator ciśnienia paliwa"(bo te silniki losowo go potrzebują -cholera wie czemu jeden tak, drugi nie). Wypierniczało mi błędy z ciśnieniem paliwa, musiałem silnik wyłączyć i załączyć. Czasem ELMa użyć do kasowania błędu. Moc obcinał, bo myślał, że jedzie na benie i ciśnienie za duże więc ciął... Już chciałem kupić zewnętrzny emulator(ale byłem głupi... rany) ale mnie tknęło -a gdzie jest wpięty ten co ma sterownik w sobie. No gdzie...? Nigdzie No to jak nie wpięty, a uruchomiony, że o braku kalibracji nie wspomnę to czemu miałoby nie głupieć? Odhaczyłem i jak ręką odjął. Cóż -nie zawsze się od razu zatrybi Bywa więc dziwacznie, tak po prostu.
  5. No może nie aż tak. Już się mimo wszystko poprawiło z jakością gazu. Wymusił to rozwój instalacji. Kiedyś był taki syf, że nawet na mieszalnikach jaja się działy. Lepiły elektrozawory, zalepiały membrany, a w reduktorach normalnie błoto się kociło. Jest lepiej ale masz rację, że te filterki standardowe nic nie filtrują. Przecież to lata u ludzi jeździ i w środku ledwo ukurzone
  6. Zależy w którym samochodzie. Nie cuduję żadnych "do gazu", biorę dobrane do silnika. Wypadkową między porządną firmą(a nie jakieś Kamoki), a bólem d*py związanym z kwotą jaką muszę wydać. Celuję w jednoelektrodowe o ile to możliwe i zmniejszam przerwę do 0.8. W niektórych silnikach niemal każda świeca kosztuje śmieszną kasę(jakieś naście do dwadzieścia coś), a do innych można się wypłakać. Do Volvo 2.5t w Fordzie przykładowo Motoneo wywala mi ceny w okolicach 30(Champion :/) do 90 za sztukę x5 garczków, a to przecież tylko świece, nie róbmy jaj. Kolega mi napisał "weź w ASO Volvo, bo "są akurat w super cenie" i jak tam zobaczyłem "super cenę" to musiałem na sedes pójść -sąsiad podobną kwotę akurat zapłacił za regenerację turbiny Nie będę też zmyślał jak wiele osób, że przy LPG zmieniam świece i filtry co 10 000km. Po wielu latach i autach z gazem stwierdzam, że to horrendalna bzdura. Co tyle to je oglądam, sprawdzam stan i przerwę reguluję w razie potrzeby. Filtry lotne mam twistery, a fazy ciekłej co 20-30 000 przedmucham kompresorem i mam wywalone. I co ciekawe żadnych z tego tytułu problemów. Ale też monitoruję na bieżąco instalację, doglądam i co jakiś czas puszczam ją na... np. denaturacie chwilę, żeby przeczyściło nieco
  7. Jesteś pewien, że autorowi o to chodziło(opłacalność LPG ogólnie), a nie przypadkiem o konkretną instalację czy właśnie taką warto i polecano by? Założyłeś? Bo jeżeli nie to takie drobne uwagi -wtryski jak wtryski. Wybrałbym Barracudy, bo mam na nich potężny staż. Ale jakie by nie były warto od razu poprosić o filtry fazy lotnej typu "twister". Są lepsze niż puszeczki z alu i filtrują, a nie udają. Kolejna dość ważna sprawa -węże cieczy jak najlepsze. Wolałbym kupić Parkera i dać do założenia niż zdać się na ich wybór. Podobnie opaski -do cieczy są właściwe sprężynujące, takie co się wciąż dociskają. Nie skręcane. Pod opaskami pracuje guma/przekrój i wąż się ugniata. Jeżeli opaska ma stały nacisk to przestaje cisnąć na ugniecionym wężu. Niby nic, a ciec zaczyna -na trójnikach przy podłączeniu w obieg. Baaaardzo często. A czasem są w takich miejscach, że cholera bierze w domowych warunkach(nie każdy ma garaż) z poprawą. Wiem, że "pan majster" od gazu niemal zawsze na pomysły klienta reaguje ironią i nadęciem ale czasem warto przepchać swoje pomysły, by potem mieć spokój. Bo żeby było na gazie taniej to wcześniej(przy montażu) musi być jednak drożej...
  8. No właśnie. Możliwe ale niekoniecznie. Brat tak w Volvo V70II 2.4 pakuje kasę. Podwoił wartość auta -bo je uwielbia i ciężko go winić znając ten model. Same części z górnej półki, że nie wspomnę o olejach wysokiej klasy i płynach czy interfejsie do diagnostyki za kilka ładnych stówek. Aż go powstrzymać próbuję, bo auto jest bez zarzutu ale właśnie kupił termostat(po co?!?!), obudowę nań, materiał elringa na uszczelki i znowu robótka/wydatki. Zdarza się. Podobnie jak się zdarza, że ktoś pakuje kasę, porobi co się da i ma dość -drży przed kolejną akcją, a na auto nie może już patrzeć. Miałem tak z jednym Audi. Rok ok, potem rok "ciągle coś". Wystawiłem, tydzień nikt nie kupił, przyjechał koleś... prawie wziął ale mnie nagle złapała panika "jak to sprzedać osiołka Towdy?" i nie chciałem opuścić ceny. Skutek? Kolejne 9 czy 10 lat w zasadzie tylko eksploatacja i łącznie u mnie ok. prawie 400 000 Bogaci ludzie = wiarygodni? Ja mam całkiem inne odczucia. Większość fortun w naszym pięknym Kraju nie wyrosła na dobrotliwości i wiarygodności, a na wałach, układach i naciąganiu. Tanie auto u ludzi zamożnych to często wózek na zakupy albo podwózka na grille w chaszczach o którą się dba jak o starego składaka -powietrza dobić i niech się kręci. Oby to auto było wyjątkiem...
  9. Stary temat ale może warto napisać -tak, wady instalacji WN mogą się objawić ładne tysiące kilometrów wcześniej na LPG niż na Pb. Cewki, kable, świece -wszystko da objawy wcześniej. Miałem sytuację, gdy auto rwało normlanie na PB, a między 3.5-4.5tyś.rpm na gazie jakby przepychało moc przez wąski otwór. Wrażenie normalnie zatkanego wydechu. Oporność kabli(bo to było Audi klasycznie zasilane z r5) była w kosmosie wręcz. Zmieniłem, okazjonalnie świece i od razu inne auto.
  10. Wątpię, by osoby tak stające miały aż tak szczytny cel. Po tylu latach za kierownicą style "buca" i "utrzymanki" są dość łatwe to przejrzenia, że tak całkiem już odsłonię sytuację. Żeby zresztą odbić w bok jeżeli komuś potrzeba 4-5 metrów w zwyczajnej osobówce to powinien prawo jazdy oddać. Bynajmniej ja nie potrzebuję tyle, bez względu na to czym jadę. Na potrzeby dyskusji możemy szukać drugiego, prawilnego dna w zachowaniu wielu kierowców ale po co się oszukiwać? Równie dobrze kolesi blokujących 90km/h lewy pas na autostradach możemy nazwać pomocnikami policji starającej się zmniejszyć ilość "pędzących z nadmierną prędkością kierowców". Poza tym bywa, że taki ktoś stoi(o czym pisałem) pierwszy na pustym skrzyżowaniu w aucie, gdzie można stanąć pod semaforem, a i tak światła widać. I mógłby w kółko jeździć jakby nie stanął. To w 99% zwyczajne barany z serii "jesteś synku/córuś najważniejszy/a na świecie, możesz być kim chcesz" Tak jak hak64 nieco pisał -gdzie stanie tam stoi(na parkingu czy skrzyżowaniu) ale dla mnie też i minął się trochę z sednem: jeżeli ktoś potrafi jeździć albo używać rozumu nie ma znaczenia, gdzie jest wniesienie czy parking. To chodzi o faktyczne umiejętności -z ich braku to i zwykłe ruszanie może być problemem. Wiadomo. A jak ktoś ma wyobraźnię to może nie stanie "zwyczajowo" jak lokalsi ale zgodnie z prawem i na tyle mądrze, by innym nie przeszkadzać. Stają i u nas obcy i w większości przypadków normalnie, rozsądnie. Oczywiście zdarzy się oszołom co na środek trawnika wjedzie(bo u niego trawa jest codziennością, a beton rarytasem) ale to rzadkie. @marekg Jak pisałem chyba we Francji uczą ruszania PAKIETEM(są mandaty za niestosowanie tej metody). Na raz wszyscy ruszają na zielone. Co to? Przedszkole, że dzieci nie uważają na panią i nic się nie dzieje? Zielone -ja je widzę powiedzmy zza kilkunastu aut, a dwóch, trzech pierwszych się piepr...i z jazdą -oni zdążą i tak. I ja mam w związku z tym blokować jezdnię, wjazdy na sąsiednie pasy zostawiając kilka metrów odstępy? Jedyna słuszna metoda to praca u podstaw. I karanie upartych. Jak pierwsze ślamazary nie ruszą płynnie to odstęp da tylko złudzenie jazdy -dojedziesz tam, gdzie stałbyć normalnie i skąd ruszałbyś normalnie, ale nie ruszasz, bo Ziuta grzebie w komórce, a Jasiu sprawdza FB w komórce Oczywiście -są i tacy co się uczą, ich trzeba zrozumieć ale wiele osób nagminnie leje na innych. Tak zwyczajnie. -wiesz co, spóźnię się Zuza, bo w koszmarnym korku utknęłam -taki duży ten korek? -a skąd mam wiedzieć? Pierwsza stoję
  11. Nie wiem co tu ma do znaczenia "obcość"? Ruszanie pod górkę to chyba część nauki/egzaminu na prawo jazdy... przynajmniej było wieki temu jak ja zdawałem. Widzę ludzi, każdy pewnie widzi, którzy nie potrafią płynnie ruszyć z ręcznego na lekkim wzniesieniu, a widzi się też ludzi i to nierzadko startujących gładko "z nogi" na naprawdę konkretnych pochyłościach. Innymi słowy -albo się umie, albo nie. U mnie epidemia przybiera na silne -z tym odstępami bez sensu. Bywa, że stoję na pasie przed linią warunkowego zatrzymania, a samochód na sąsiednim pasie nawet przednim zderzakiem nie zrównuje się z moim tylnym. To wypada nazwać wprost -barany. Zwyczajne barany. Nie są tą auta w których leżysz nisko i świateł nie dojrzysz. Często wielkie SUVy ale cóż -nawyki posiadania dyszla pozostały. Wiedząc, że nie ma się co ciskać i szarpać -nic to nie zmieni, przeszedłem na etap pobłażliwej wesołości. Nie uzewnętrzniam jej, bo i po co... Jeżdżę naprawdę wiele lat, miałem masę samochodów. Jeździłem po krajach, gdzie światła zewnętrzne nic nie znaczą, a więcej w ruchu za znaczenie ma machanie rękami i trąbienie. W ulewie, podczas powodzi służbowo, jeździłem też kilka lat "alarmowo". Od motorynki w II klasie(wsiadałem z barierek koło rabat pod blokami, a jak upadłem nie umiałem jej podnieść ) pod 4 osiowe transportery(acz tutaj okazjonalnie). Potrafię ocenić, czy sposób zatrzymania na światłach ma sens -czy nie. I poza sporadycznymi przypadkami ze specyficznym autem czy też sytuacją drogową widzę stada zwyczajnych samolubnych baranów kierujących się nie wiem kompletnie czym i blokujących przepust na sąsiednie pasy w wielu przypadkach. Bankowo część ludzi uwierzyło w nonsensowny przekaz jakiegoś filozofa z TV, bo się z tym zdradzili -że trzeba stać tak, by widzieć opony poprzednika. W rozmowach po znajomych wyszło "W tiwi powiedzieli" Co tu można zrobić? A niewiele. Liczyć jedynie, że ktoś poczyta i się zastanowi czy faktycznie chce zostać pilotem morskim, gdzie nawyk posiadania rozbiegu(lotniskowiec) jest dość mocno uzasadniony. Może i furmanki wrócą jak zaczną znowu grzebać przy cenach paliw
  12. Żadna elektronika, żadne przemyślenia tym u mnie w mieście nie kierują. To często samochody mające z radarem jedyną styczność podczas łapanek policyjnych. Im większe miasto i ruch tym mniej tego widzę. I podobnie znajomi. Ostatnio nawet popytałem w związku z założeniem tematu. Co ciekawe w niektórych mniejszych również. Coraz bardziej mi to wygląda na "lokalny przysmak". Marzenia o dyszlu jak to nazywam. To się nasila lawinowo. Zaczyna autentycznie złościć. Nieśmiali zostawiają te około dwa metry. Inni to naprawdę musieli furami kierować i miejsce pod konia zostawiają i dyszel. Tęsknota... A już pełzanie w korku i odstępy po kilkanaście metrów to raczej norma niż wyjątek -niektórym się nie chce majtać nogą najwyraźniej i wolą "raz, a dobrze". I G ich obchodzi, że blokują ruch. Im jest dobrze. Skrzyżowanie na którym codziennie bywam(praca) jest nagminnie blokowane w sensie dostępu na prawy pas. Nie żartuję. Nagminnie. Prawie zawsze. Na lewy się po "zebrze" jedzie i w d*pie mam szczerze tą "wysepkę". Służy do niczego w sumie, a można powiększyć korek i czekać kolejne zmiany albo po niech przejechać co robi każdy w sumie. Na FB ktoś moje miasto trafnie podsumował -coś, że z całej Polski najbardziej go wku..a. Że u nas ludzie jadą tak, żeby bez względu na odległość silnik rozgrzać w pełni. I że ma wrażenie nienawiści między kierowcami u mnie w mieście. I inne rzeczy, które zapomniałem. Sama prawda. Kiedyś podawali w TB statystyki -czas ruszania na zielonym i inne. I tak -różnice są znaczne. Aż dziwne. Miasto miastu nie równe. Moje to wieś -70 000 ludzi jednak miasto wiele lat jeszcze będzie nawet do tylu mieszkańców dorastać. Już duży ruch, a jeszcze "małe" nawyki. Mieszkałem w różnych miastach i o ile np. korki w dużych męczą ale ma się świadomość nieuchronności to w moim rodzinnym widać wyraźnie jak powstają bez kompletnego sensu -z bezmyślności, sobiepaństwa i opieszałości. Dosłownie widzisz głowę węża którego ogon dwa skrzyżowania dalej wydłużysz. Naprawdę, gdyby to nie było tak nagminne nie zawracałbym sobie d*py tematem. Wychodzi powoli, że taka "fajna moda" u nas się zrobiła. Cóż, sam świata nie naprawię więc trzeba to olać zwyczajnie
  13. Czekałem na uwagi o "przewrażliwieniu". Bez urazy -to nie tak, gruba pomyłka ale pewna wrażliwość się z automatu pojawia, gdy ktoś cię zostawi na skrzyżowaniu kolejną zmianę świateł bez sensu i temat powraca dosłownie kilometr dalej. Nie tylko ja to widzę. Znajomych o to nie raz pytałem, wyżej czytam, że i tutaj są tacy co to widzą. Przez ponad 30 lat jazdy nawykłem do wielu dziwactw drogowych i do magnaterii na naszych drogach. Sporo już "przejadło": Stawanie gdzie mu zgaśnie i kij, że drzwi komuś zastawił albo auto -to już nudny temat Blokowanie pasa lewego -ile można się lat ekscytować "Mój spali mniej niż pięć w mieście więc się toczę ile dam radę do świateł, a reszta niech mi d*pę niucha" -nuuuuda. Pieprzenie całe dnie o włączaniu lewego kierunku na rondach jak się prawego na zjeździe z nich nie używa -no chyba się też przyzwyczailiśmy no nie? Zasada suwaka -"nie chciałem jechać w lewo więc masz mnie puścić na środkowy, bo zasada suwaka" -ziew. I tak można długo wymieniać. Ale z tymi odstępami narasta temat, przynajmniej w rejonach w jakich bywam. Zaczynało się od pojedynczych "zobacz synu, chyba lupy zapomniał", przez "kurde, to już kolejny", aż po "ja pier... zmówili się czy co?!". Od zaczęcia tematu dzisiaj już mam dwa zdjęcia marzycieli o dyszlu, a zrobiłem raptem ze 30km, większość za miastem Nie zamierzam się bawić w łowcę w sumie. Tak mnie naszło. Ciekaw byłem zasięgu zjawiska. W większych miastach niż moje(ok, 70 000) ruch łatwo nie wybacza. Takich bara... marzycieli się pogania bez pardonu. Wiem, bo pytałem. Ale postanowiłem zasięgnąć szerszej opinii Odmianą tego stawania są "racjonalizatorzy ruchu" z korków. Ta sama zasada. Auta pełzną, każdy jakiś tam odstęp robi. Ale część lubi mieć "pas rozbiegowy" przed sobą. Też nie widzieliście? Odstępy często na kilka aut. Bo... bo nie wiem? Bo już raz sprzęgło robił? I cóż -widzisz swój skręt, mógłbyś ale nie -bo hrabia z klaustrofobią drogową musi przestrzeń mieć... Sprawa ruszania na zielonym -tak, powinno się pakietem ruszać. We Francji podobno mandaty walą za opieszałość jak kogoś nakryją. Skoro cholera stojąc jako 6ty czy 7y widzi się zielone i zapina jazdę to co robi ten muł stojący jako drugi czy trzeci? A co chce, bo "możesz być kim chcesz synku, jesteś najlepszy i wszystko ci się należy". Sami sobie korki robimy. Antek50 -czytałeś o co chodzi w ogóle? Bo jakoś mi to zdjęcie nie leży w kontekście. Może zasadę "jedne światła - jedno auto" wprowadzimy, żeby się rozpędzony TIR nie wpie...ił na kogoś?
  14. W zasadzie w ciągu tygodnia mógłbym zdjęć natłuc kilka giga :/ Mam nadzieję, że to nie jest mocno lokalny przysmak(a w sumie lepiej, żeby się to nie roznosiło jak zaraza), bo od miesięcy wypady dalsze mam na jadę-wracam, nie na kilka dni więc ciężej coś zauważyć. Ale np. w W-wie widziałem jednak tam się na szczęście nie pieprzą i od razu trąbienie poleciało. U mnie normalnie epidemia. Szlag trafia jak kilka razy dziennie masz zagwarantowane bez sensu kilka podwójnych przestojów na światłach, gdy mogłeś zwyczajnie i legalnie odjechać
  15. Dość długo obserwuję już, a problem się nasila. Mianowicie co to za nowa "moda" na odstępy po kilka metrów między autami na światłach? To się robi istna plaga. Widzę codziennie, że ktoś staje do świateł bez względu na typ auta np. 3-5 metrów(no tak. Kilka metrów. Spokojnie czasem by auto weszło i to z luzami). Lub stoi jako n-ty przed sygnalizacją i to samo -przed nim miejsce jakby tam stał DeLorean z "Powrotu do przyszłości" tylko akurat odleciał. Bywa, że dwóch tak stoi i więcej. Naprawdę nie czepiam się metra -półtorej odległości. To są konkretniejsze metrarze, naprawdę nie raz mam wrażenie, że stoimy za jakimś płaskim cudem techniki za 11 000 000 i zwyczajnie go nie widać. Kiedyś ktoś w TV(podstawowe źródło przepisów dla wielu osób) powiedział, że "należy stać tak na światłach, by widzieć opony poprzednika"... No ludzie -serio? Czyli TIR stojący za Lambo musiałby chyba 100m odstęp zostawić. Czy to jest podstawa takiego "myślenia"? Widzenie opon poprzednika? Zimą jeszcze ma to jakiś tam sens jak ślisko. A latem? Ale czemu mi to właściwie przeszkadza? Bo jak jezdnia dzieli się na pasy do skręcania przed skrzyżowaniem to wystarczy często na środkowym jeden taki mistrz wyimaginowanego dyszla, żeby zablokować wjazd na te boczne pasy. Stoi na środkowym z odstępem "a jakby była ławica", blokuje ruch i nie pozwala np. skorzystać z warunkowego skrętu w prawo. Czy z dobrodziejstw bezkolizyjnego skrzyżowania. Poza tym bywa, że jak taki "zamuli" przy ruszaniu to czujniki od ruchu złapią lukę = koniec sznura aut = pomarańczowe/czerwone = kolejna zmiana na "oczekującej". No mistrzami są ci co wtedy podłoga i ok, on nawet na czerwonym pojedzie ale już nie piętrzmy zagadnień. Skupić się wolę na tym paranoicznie wielkim odstępie. Ja wiem -wzniesienie to się robi większy, ja wiem -nie ma się co kleić komuś do tyłka. Ale miasta są zatłoczone, korki nawet w mniejszych. A coraz więcej osób stawia auta na światłach jak F-18 na lotniskowcu przed startem. Blokują bywa, że naprawdę krótkie pasy do skrętu. Stanęłoby trzy auta, stoi jedno! A kolejne na ukos blokując pas obok. Efekt domina, bo ktoś do dyszla przywykł :/ Myślałem, że tylko u mnie ale nie. U mnie bywam częściej oczywiście więc i częściej to widzę. Jak to widzicie?
  16. pulpecik

    Cham na drodze

    Sobota, jadę po syna -wraca z zawodów w pływaniu. Skrzyżowanie się zbliża, jadę za jakimś Mercedesem hatch co suva udaje(GLA?). Na WPR blachach. Ja na prawy pas, bo jadę w prawo. On prosto. Jak jestem na narożniku kolesia to on kierunek i pcha się na mnie na pas. Nie trąbię, nie ma czasu, Dałem w podłogę(2.5t 220koni więc skoczył w miarę, nawyk mam z motorów schodzić po biegu w dół przed zatrzymaniem i akurat była dwójka naszykowana więc było jak dupnąć) i o włos uciekam. Stajemy na światłach. Trąbi, puka się w czoło i wrzeszczy. Fakulce. Wyłazi to ja też. "Nie widzisz k...a kierunkowskazu wieśniaku" i w tym typie. Co nie powiem to jego lala "awanturę przy dziecku robisz". Jak stado wron kraczą. "Miastowy"(z mniejszego miasta niż moje notabene) łapie za komórkę "dzwonię na policję". Śmiało wodzu mówię -mam nagranie z kamerki. Nieco zwiądł. Ale nie do końca, a jego samica tak pyszczy, że się słowa zlewają. Samiec komórkę miętoli ostentacyjnie -to jego miecz. Ale użyć nie zamierza. Chociaż go namawiam. Pletą, że nie nadążam więc olewam. Odjechałem, bo się zielone zrobiło, a zresztą "nie bije"(hehe) to co się wdawać w dyskusje. Rację "mają", bo tak postanowili. Ale to nie koniec. Syn się postarał na zawodach, poprawił czasy to do galerii, jakaś nagroda(tak, jak ja trenowałem nagrodą był sam wynik i uznanie ale oki). A tu rodzinka idzie z Mercedesa. Samica na mój widok na cały głos "To ten prostak". To już nieco za dużo więc "sama jesteś prostak". No i koleś zaraz "chcesz się spotkać z gościami?!". O rany... a może być po szkole? I "zajechałeś mi drogę, a ja byłem w przodzie"(to nie ja pas zmieniałem), "przeproś lepiej". Żona w tym czasie "ale pewny siebie burak". No to już mężowi na ucho "pier... się ty i twoi goście głąbie". Ileż można do cholery. Zatkało mu japę więc się odwróciłem i odszedłem. Film pokazałem kilku osobom. KAŻDY stwierdził, że jasny temat -wpieprzał się na mnie bez sprawdzenia pasa kiedy już go w zasadzie mijałem, kierunek włączył sekundę przez przekroczeniem linii(dla niekumatych -kierunek to sygnał zamiaru, a nie jego bezwarunkowe uprawomocnienie). Może martwe pole, może lenistwo, może coś nie halo ale zdecydowanie koleś uważał, że: -jedzie ciut z przodu(nawet nie długość auta) to mu mam ustąpić na sąsiednim pasie -włączył kierunek to mam mu ustąpić na sąsiednim, równorzędnym w obrębie przepisów pasie. To zresztą dość częste. "Nie widzisz kierunku?!?!". Rowerzyści dość często jak rękę wyciągną to ją za szlaban uznają. Kiedyś byłem bardzo kamerkom przeciwny. Widziałem nie raz prowokacje. Takie dość grube, a po nich zaraz machanie rękami w kabinie "patrz tu, mam kamerkę!". Ale bez tego ani rusz teraz. A będzie jeszcze ciekawiej.
  17. Znowu temat wraca z montażem. Jak pisałem niejednorotnie sam montuję. Bo wiem, że zrobię to dobrze. Dokręcę dopiero po opuszczeniu/ułożeniu zawiechy. Oczyszczę gniazda w których się osadza wahacze. Przesmaruję śruby(górna poprzeczna choćby). Używam ściągaczy porządnych, a nie bicia młotkiem na oślep(chociaż puknąć czasem trzeba oczywiście). Zakładałem wielowahacz różnych firm. W kilku autach jakie posiadałem VAGa z takim. Mam porównanie. To nie było tak, że na złość sobie SKV źle zamontowałem, a inne dobrze. Idę w zakład, że mało który mechanik zamontuje to tak jak ja -podnośnik, dokręcenie, opuszczenie i "następny proszę". Osobiście to do niektórych dokładałem smaru pod gumy -np. do cholernego FEBI, bo od razu się dało wyczuć, że na sucho składali. Żenada. Tu do znudzenia wraca temat -wrażliwość własna na stan zawieszenia i uznanie momentu kiedy się skończyło. Najgrubsze tuleje, te z wkładką potrafią być oddzielnym bytem -to nie tak mam być. A mimo to zwiecha ani puknie. Ciche? Tak. Można jeździć -owszem. Ale czy to nadal sprawne zawieszenie? No bez jaj...
  18. Mnie SKV nie stukały ale zawiecha była daleka od stanu zadowalającego. Co wy z tą diagnozą na stuki? Przecież jak grzechotają to już ruina. "Geometria okazjonalna" Dolne tuleje tył się rozłażą i nawet nie stukną będąc często w zasadzie oddzielnym elementem, bo są kiepsko zwulkanizowane. Moim zdaniem obie powinno się jak już się ma te SKV wypieprzyć na starcie, bo mniej roboty za jednym zamachem to ogarnąć.
  19. O montażu nie raz się wypowiadałem. Nie ma sensu się powtarzać. Praktyki w skrócie mam tyle, że mi aż szkoda tego czasu, a do warsztatu nie oddaję -konia z rzędem temu, kto wierzy, że tam opuszczają auto i dopiero dokręcają... SKV to budżet liga choć w miarę przyzwoita. Nic więcej. Użytkowanie... Użytkować to lubię auto intensywnie w miarę. Nie jest to żubr i nie będę się pieścił, bo mam SKV. Bez jaj. Nie znaczy to, że hamuję na studzienkach czy na dołach albo, że kicam przez krawężniki. Wiadomo, szybka i dynamiczna jazda przyśpiesza zużycie zawieszenia ale mam wykładnię oraz porównanie właśnie dzięki praktyce i ogólnie to chyba inaczej pojmuję od wielu ludzi pojęcie "sprawne zawieszenie" o czym też pisałem wyżej. Z Lemforderem czy Meyle w zawieszeniach wtop nie miałem. Przewidywalne zużycie, dość równomierne. Podobnie z Corteco i... nieważne. Febi -tu już się skończył wypas sporo lat temu. Audi się nie chce zużyć, pozbyłbym się go dawno. Na szczęście żona go uwielbia, używa, a ja mogę drugi autem jeździć. Zawiechę ogarnę ale już na czym innym. Trudno -więcej kasy pójdzie i tyle.
  20. Może racja -to taka opcja, bo niewiele jest tych opcji.
  21. U mnie się te SKV rozłaziły dość szybko. Banan czy dwa mi wymienili ale za jakiś czas od nowa, technologicznie kiepsko zrobiony(guma robi wrażenie wklejonej na butapren). Ogólnie wahacze jak wahacze z niskiej półki cenowej, obecnie mimo ogólnego wzrostu cen nieco za drogie. Nie wyróżniają się na plus z podobnych. Można kupić pewnie gorsze jakieś kamoki, harty, gpd czy coś ale tych raczej już nie założę. Owszem -jak ktoś się toczy tak, że inni za nim pianę łapią to pojeździ. Ale cośkolwiek dynamiczniejsza jazda dość szybko weryfikuje ich jakość. Coś jak z oponami -nawet na chińskim gó..e czy na łysych można jeździć ale oczywiście łatwo zweryfikować ich niedostatki. Przy okazji -"stukać", "zaczęły odzywać", "dopiero zaczął latać" to nie są wyznaczniki trwałości! Zdarzało mi się w VAGu wyciągać zawiechę tego typu, która nie stukała, a po wyjęciu okazywało się, że to szmelc. Jak stuka to już naprawdę nieźle gałki muszą być wywalone. Jakbym chciał jeździć do "stuka i puka" to faktycznie oferta "tanio i dobrze" robi się naprawdę szeroka Ludzie z tych aut dowiadywali się, że mają problem jak im kątów czy nawet zbieżności nie chciano ustawić. "Ogarnij pan tę kopalnię luzów to będziemy działać". Bo skoro nie stukało i nie trzeszczało to "zawiecha dobra" Analogicznie można czekać z amortyzatorami -da się jechać? Da. Leje się z niego? No cholera nie. No to musi być sprawny no nie?
  22. pulpecik

    STAG w ciepłe dni

    Nieco minęło ale tak -sam mam ustawiony "ciepły start". Temperaturę przełączenia ustawia się w sterowniku kablem i softem łącznie lub jeżeli centralka obsługuje interfejsem BT i softem. Da się odpalać na czystym gazie(bez pompki paliwa nawet -sporo osób je załatwia jeżdżąc z niemal pustym bakiem). Nawet niżej niż 30*C. Znaaaacznie niżej. Ledwo wyżej zera i NIE GAŚNIE, chyba, że już naprawdę szron i takie tam to może go zalać. Sprawdzone. Być może instalacja jest nieszczelna i ciśnienie znika po jakimś czasie, auto mając "wiedzę", że jest ciepło przerzuca na gaz ... a tego nie ma w reduktorze i wężykach, bo "se zszedł" więc jeżeli te wężyki są jak to "modnie" się robi długości anakondy zanim je wypełni auto nie ma co jeść i zdycha. Czasem, tutaj na forum również, widzę jak chwalą się ludzie instalkami i ręce opadają. Ochy i achy jak to schludnie założone, a tam gówna rura z gazem ma "mytr pińdziesiont", wężyki do wkrętek od wtrysków jak lejce długie ale za to jak ładnie ułożone, ojej Już o gównianych filtrach co nic nie filtrują(srebrne puszeczki wiecznie czyste) nie wspomnę, bo to nic nie wnosi. Dalej idąc może być błąd ustawień - może być lub albo również. Może być np. złu model czujnika wybrany w opcjach lub czujnik padać(głupieć). I sterownik "myśli", że gaz ma już 60, a on ma np. 25. Źle dobiera nastawy(czas wtrysku) no i podlewa za dużo. Jak się to wszystko poskłada z błędami montażu(80% najbiedniej instalacji) okaże się, że jazda będzie możliwa dopiero po rozgrzaniu silnika. A nie w stanie pośrednim.
  23. Jak mu się uda to będzie już miał jakąś podstawową wiedzę z tematu. Jeżeli nie -zdobędzie bardziej dogłębną niż by sobie życzył W google "sam naprawiam a4b5.pdf" i łatwo trafić nawet na wrzutę z niniejszego forum. Tak czy inaczej jest tego trochę -to nie jakieś egzotyczne auto tylko popularka ze znanym od wieeeelu lat silnikiem. Czy ona jest ogólna, ta instrukcja... No nie, wystarczająca. Chyba, że się porówna do "Sam naprawiam Polonez" gdzie tolerancje podawali z dokładnością 3(trzech!) miejsc po przecinku, albo można było trafić na instrukcję jak samemu wykonać... sprężyny zawieszenia(oczywiście przód)
  24. Ściągnij sobie PDF-a do A4b5 i będziesz wiedział. I od razu będą odpowiedzi na kolejne pytania. Łatwo, szybko i w jednym miejscu
  25. Ta linia jest naprawdę niewielką kreseczką. Wyjmij świece, na pierwszym garczku(se popatrzy w instrukcję, który jest pierwszy) wsadź np. śrubokręt i kręć wałem......eeee... moment. Masz zdjęte głowice? To tłok na pierwszym maksymalnie do góry i szukaj małej kreseczki na kole pasowym. Takie oznaczenia na kole pasowym są zazwyczaj tożsame z GMP(górny martwy punkt -czyli na ułamek sekundy ani w te, ani we w te tłok nie idzie) na pierwszym cylindrze. Jeżeli kreski nie ma przy takim ustawieniu to: -została usunięta -koło pasowe jest źle -sabotaż i sygnalizuj odpowiednim władzom
×
×
  • Dodaj nową pozycję...