Witam,
3 dni temu sprzedałam auto Audi A4 B8 2008r poniżej 20tyś zł. Tak mało ze względu na przebieg, ogniska korozji oraz silnik z wadą oleju. O wszystkim informowałam w ogłoszeniu, wszystkie zdjęcia karoserii z korozją i odpryskami były dostępne oraz na wizjach kupujących też mówiłam o wszystkim, niczego nie ukrywałam. Chciałam się pozbyć auta bo zakupiłam nowe. Kupujący o wszystkim wiedział, zrobił jazdę próbną i kupił auto. Po dwóch dniach nagle się odzywa, nagrywając filmik, gdzie po wciśnięciu sprzęgła słychać gdzieś na skrzyni tarcie. Kupujący twierdzi, że mechanik stwierdził uszkodzony wysprzęglik (coś powiedział o dwumasie) i trzeba rozbierać całą skrzynię aby to naprawić(razem z dwumasą?). Mechanik wycenił mu to na 3500zł, natomiast kupujący od razu w rozmowie wyszedł z propozycją aby iść ze mną na ugodę i abym zapłaciła mu 1000zł.
Auto mam od 5 lat, co roku serwisowane i mechanik mi nic nie mówił o żadnym tarciu. Ja mechanikiem nie jestem więc nie wiedziałam, że coś jest nie tak, ale fakt takie tarcie istniał, lecz nie myślałam, że jest to usterka tylko zużycie eksploatacyjne sprzęgła bo ma już 320tyś przejechane. Dodam, że kupujący twierdzi, że o tym dźwięku nie wiedział bo 1. ja mu nie powiedziałam a 2. to sam nie słyszał, dlatego twierdzi, że to ja ukryłam wadę. A uważam, że musiał słyszeć skoro odbył jazdę próbną.
Co myślicie? Ma prawo rościć ode mnie pieniądze? Jak tam to jaki jest realny koszt naprawy skoro mówił, że mechanik mu wycenił na 3500zł a chce tylko 1000zł.
Z góry dziękuję za pomoc.
Pozdrawiam.