Witajcie koledzy i koleżanki,
Dzisiaj piszę do was z prośbą o radę w trudnej sprawie, która mnie spotkała. Otóż miesiąc temu zakupiłem audi a4 b8 1.8 tfsi 170 km 2012 po lifcie. W aucie wyraźnie było słychać problem z rozrządem, więc od razu zacząłem szukać mechanika w celu jego wymiany. Niestety był to okres wakacyjny, więc musiałem zaczekać na najbliższy termin 2 tygodnie. Po oględzinach u mechanika zostałem niemile zaskoczony... po spuszczeniu oleju było widać w nim opiłki metalu, co wskazywało na zajechany silnik. Olej, ktory spuścilismy skladał sie z różnych dziwnych mieszanin chemikalióŵ. Co więcej, mechanik stwierdził, że w niektórych miejscach widać jakby ktoś próbował już wcześniej dobierać się do rozrządu, ale nie bardzo mu to wyszło (prawdopodobnie przez brak blokad). Z tego względu nie dobieraliśmy się głębiej do auta, aby zobaczyć stan silnika, ponieważ mogłoby to się skończyć brakiem możliwości zwrotu auta do sprzedającego (tak sądzimy)
Sprzedający nie chce się dogadać, więc sprawę przekazaliśmy adwokatowi, który wysłał pismo o gwarancje opłacenia ewentualnych kosztów naprawy silnika. Jednakże, przy chemikaliach i próbach grzebania w silniku wcześniej obawiam się, co tam spotkam, dlatego zastanawiam się czy oddanie całego auta sprzedającemu nie byłoby lepszą opcją?
Czy ktoś kiedyś spotkał się z taką sytuacją? Czy sprawa w sądzie jest warta świeczki?