- Owszem, tęsknię za wyścigami w Formule 1 – powiedział Kubica w wywiadzie dla BBC Sport. – Gdy robisz wszystko, aby stać się kierowcą F1 i któregoś dnia to się kończy, to nie sprawia bólu, ale nie jest to z pewnością coś, czego byś chciał.
W wypadku odniosłem poważne obrażenia. Mam szczęście, że wciąż mogę się ścigać na wysokim poziomie, chociaż już nie w F1.
Prowadzenie bolidu nie byłoby wielkim problemem. Takowy stanowiłoby ukończenie wyścigów na wszystkich torach. To niestety nie jest na chwilę obecną możliwe. Kłopot stanowi przestrzeń w bolidzie. Może gdyby któregoś dnia FIA zezwoliła na to, by bolidy były szersze o 10 do 15 cm, wówczas mógłbym się ścigać.
Dla mnie ważne jest to, że widzę postępy. Nawet jeśli w życiu codziennym ręka nadal sprawia mi kłopoty, to gdy prowadzę, widzę postęp, widzę go też, gdy trenuję w symulatorze.
Pytanie, jak daleko będę w stanie dojść i jak długo to potrwa. Szczerze mówiąc, dla mnie to nie ma znaczenia, czy to potrwa miesiąc, rok czy dziesięć lat. Może któregoś dnia znów będę miał szansę poprowadzić bolid F1.
Miałem szczęście, że dostałem się do F1. Czas po wypadku był dla mnie bardzo ciężkim okresem. Miesiące, może nawet już teraz dwa lata – nie tylko ze względu na operacje, rekonwalescencje, ból, ale ze względu na to, że gdy dochodzisz do siebie leżąc w szpitalu, zaczynasz za tym tęsknić. Zdajesz sobie sprawę z tego, jak wielką miłością pałasz do tego sportu.
Za swój błąd zapłaciłem wysoką cenę, ale ta cena mogła być znacznie wyższa, to pewne. Niestety, to część tego sportu, którą trzeba zaakceptować. Gdy prowadzisz, nie myślisz o tym. Jeśli tego nie akceptujesz, to tego nie rób - brzmi dalsza część jego wypowiedzi.