Witam
Zaczynam mieć już dosyć szanownej Jadźki.
Kopci na czarno i ma utratę mocy. Myślałem, że brak ciśnienia w dolocie (uszkodzona guma lub luźny zacisk), a okazał się pęknięty przewód z czujnikiem doładowania. Wymieniłem i bez poprawy. Nadal kopci jak smok wawelski po przepiciu.
Sprawdziłem gruchę i sztangę podpinając strzykawkę i wszystko gra. Grucha ciągnie sztangę do siebie i jak trzeba to trzyma.
Wymieniłem wszystkie węże podciśnieniowe na porządne nówki (3,2 mm oraz 5mm) i bez zmian.
Najciekawsze jest to, że jak jest nie rozgrzany i przytrzymam gaz - żeby nieco przedmuchać skwarki - zaczyna się wkręcać po czym po 3000 rpm traci na moment moc i słychać dziwny dźwięk (jeszcze nie ustaliłem skąd), obroty stoją a on trzeszczy i woła "czego chcesz jełopie", po czym ponownie dalej się wkręca, a dymi niemiłosiernie na czarno, aż mnie ludziska wokół chcą przegonić. Rzecz ta dzieje się zarówno na postoju, jak i przy rozpędzie. Przed wymianą turbiny miałem podobne objawy.
I teraz mam zagwozdkę. N75 (nie wiem jak sprawdzić bez kompa), pompa, wtryski.
Dziś zrobiłem test. Jak powoli przyspieszam to dużo mniej kopci, ale obroty swoje potrafi osiągnąć i ciągnie sobie spokojnie do 5000rpm na 3 biegu.
Dodam, że po regeneracji musiałem podregulować sztangę skracając ją, żeby ciągnął od dołu, bo startował powyżej 2500 rpm, a teraz d*pa blada. Ciągnie w miarę od 1700rpm, a potem odmawia dając czarnego żurawia. Zresztą tak czy siak kopci.
Macie jakieś propozycje?
PS: Zapomniałem dodać, że mam wgranego WIRUSA, ale standard, bez szaleństw (ze 110 km na jakieś 130-135 km), a do tego teraz założyłem hybrydę (rozwierconą turbinę, od AFN z większymi łopatkami). Stare turbo na miesiąc przed strzeleniem wywaliło mi w kosmos intercooler (po prostu pękł w nim plastikowy element na wylocie).