Po raz drugi w ciągu dwóch lat borykam się z "wypadaniem zapłonu". Poprzednim razem (jakieś 90 tyś temu) wystarczyła wymiana świec, przewodów i fajek. Po wcześniejszej wymianie tylko świec NGK auto się uspokoiło na bardzo krótko (ok 1500 km). Kupiłem przewody (NGK), fajki (Beru lub Bosch) no i tym razem świece Denso. Po wymianie i przejechaniu z 500 km auto zaczęło znów "kuleć". Po wykręceniu świec okazało się że na ceramice widać ciemne ślady jakby po przebiciach. Postanowiłem spróbować i kupić po raz kolejny świece, tym razem NGK na których jeżdzę od zawsze. Zastanawiałem się czy przypadkiem i przewodów czy fajek "szlak" nie trafił przy okazji. Wkręciłem świece, założyłem cewkę i przewody i.... spokój na jakieś 90 tyś km był. W międzyczasie była wymiana świec raz lub dwa (NGK oczywiście). Wczoraj kupiłem cały "zestaw". Cewka nowa Janmor, przewody i fajki Sentech, świece NGK. Założyłem i jest znów dobrze, kawałek się wczoraj przejechałem. Dziś koło południa przejadę się dłużej.