Cześć! Mam problem z moją B5 1.6 ADP. Gdy kupiłem wóz - odpalał bez problemu, prawidłowo przerzucał się na gaz, nie falował, nie gasł, ale po przejechaniu dosłownie kawałka - bardzo słabł. Pierwsze sto metrów jechał jak należy, a potem 50 koni uciekało. Mówili mi, że po 1.6 nie powinienem się wiele spodziewać, a że na początku wydaje się mocniejszy to dlatego, że zimny dostaje większą dawkę paliwa. Wiedziałem jednak, że coś jest nie tak. Ciężko było włączyć się do ruchu, wyprzedzić busa, wyraźnie zamulał przy przyspieszaniu, zwłaszcza w okolicach 3-4k obrotów. Palił dość dużo, 12 w trasie. Problem dotyczył jazdy zarówno na benzynie, jak i na gazie, może nawet na gazie ciut lepiej, więc raczej nie jest to wina instalacji. Komputer pokazał błąd czujnika położenia wałka rozrządu, więc go wymieniłem, razem z całym aparatem zapłonowym (w AHL nie ma aparatu, w ADP jest, a czujnik w nim). Nie pomogło. Był też błąd sondy lambda, więc i ją wymieniłem (na dokładnie taką, z tym samym numerem), a przy okazji również przepływomierz, bo zauważyłem, że brakowało takiej blaszki za tym "wąsem", więc powietrze szło jakby inna drogą. Nie wiem, czy właśnie to pomogło, czy przy okazji niechcący coś trąciłem, ale po tym moc bardzo wzrosła, a spalanie spadło do poniżej 10 w trasie, a około 11 (gazu) przy bardzo dużej prędkości i włączonej klimie. Przez około 1000 km samochód sprawował się świetnie, silnik pracował dynamicznie, jechało się przyjemnie. Dzisiaj stałem długo w korku, było gorąco, nie wiem, czy coś się przegrzało, czy to przypadek, ale niespodziewanie przykry problem powrócił. Dojechałem do skrzyżowania, nie gasł, nie przebierał, wszystkie cylindry pracowały. Zielone - ruszam, a tu znajoma zamuła. Myślałem, że ktoś mi opony poprzebijał - taka różnica. Czy ktoś byłby w stanie podsunąć mi możliwą przyczynę problemu?