Cześć, ostatnio tj. od czasu kiedy temperatury zaczynają spadać poniżej zera zauważyłem pewną rzecz przy odpalaniu auta.
Kluczyk w stacyjkę, zapłon i odpalamy - no i właśnie, do tej pory startował bez problemu i obroty były od razu na 1000, teraz (zaznaczę, że zdarza się to sporadycznie, nie ma tutaj reguły czy jest -6 czy 0 ) najpierw wskakuje na 900 a dosłownie chwilę później "dobija" do 1000. Ta chwila to max 1 sekunda, możliwe, że jeszcze mniej.
Po za tym nie ma problemu z odpalaniem, pali od strzała (ostatnio miałem u siebie -10, odpalił bez zająknięcia), nie kręci, fis nie pokazuje żadnych błędów, komp z resztą też.
Świece sprawdzane - oporność w okolicach 1,25 oma na każdej. Producenta świec niestety nie sprawdziłem.
Jest się czym przejmować i szukać dziury w całym ?
Nie sprawdzałem jeszcze aku ale raczej to nie tutaj problem. Może to przez zużyte świece ? (piszę zużyte bo podejrzewam, że nówki mają duzo mniejsza oporność)
Tak ma być przy niższych temperaturach ? Tak twierdził mechanik :D To moje pierwsze auto, o takich rzeczach mam zerowe pojęcie a mechanikom z okolicy nie wierzę (już wystarczy, że jeden z najbardziej zaufanych, który był przy kupnie fury przegapił/zataił sporo rzeczy i już władowałem w auto nowe poduchy silnika i skrzyni, sprężyny i jakieś mniejsze ale kosztowne pierdoły).
A4 B7 Avant 1.9TDI BRB
Bardzo prosze o jakieś rady, pomysły bo skończy się na tym, że powymieniam aku, świece a problemu nie rozwiążę.
I prosił bym o nie pisanie czegoś w stylu "jeździć obserwować" albo "dopóki odpala to nie ma co grzebać".