Witajcie,
Nie spodziewałem się, że tak rozpocznę swoją obecność na tym forum. Chciałbym Was podpytać czy macie jakiekolwiek sugestie co do przyczyny sytuacji, jaka zdarzyła mi się tej nocy.
Otóż wracałem do domu i po dwóch kilometrach elektryka zaczęła wariować: wszystko co świeci gasło, załączało, gasło itd, ciągłe pipczenie czujnika ostrzegawczego i co ciekawe kontrolka od zaciągniętego ręcznego (oczywiście nie był zaciągnięty). Zobaczyłem i poczułem dym i smród palących się kabli. Zatrzymałem, zgasiłem auto i zacząłem z niego sp***rzać, bo nie ukrywam, trochę się wystraszyłem. Nie było jednak potrzeby użycia gaśnicy, bo za kilka chwil dym ustąpił. Chciałem włączyć awaryjki, ale bez skutku - nim zdążyłem odpiąć akumulator zdołałem zauważyć, że auto nie reaguje - na zapłon, na pilota, na awaryjne - martwy. Odpiąłem aku i ściągnęliśmy auto do domu.
Okoliczności i ważne info:
- użytkowany 6 godzin wcześniej
- spokojna jazda 40 na godzinę
- chwilę wcześniej włączony nawiew przedniej szyby, od początku grzanie tylnej
- ujechane 2km, nawet nie zdążył się dobrze nagrzać,
- dycha mrozu
- auto kupione w maju, od razu wymiana multi na manual, od tego zrobione 20k km
- 6 dni wcześniej wymieniona skrzynia manualna 6b na identyczną
Auto: B6 2003r, 130km, avant, 1.9 avf
Zaznaczam, że niestety nie jestem specem od mechaniki itd.
Teraz, moim Drodzy, pytanie: czy macie jakieś sugestie ? Zanim oddam auto na warsztat chętnie wysłucham Waszych opinii.