Witam.
Auto zakupiłem w listopadzie (2014)
2004 Rok 1.8T BEX 206000 przebiegu. Zadbane w środku, brak jakiegokolwiek zużycia jak na ponad 200k przebiegu. Szyby oryginalne, malowane z powodu obtarć zderzaki i po odpryskach maska oraz błotniki. Zawieszenie bez oznak zużycia, pukania itp. Ogólnie stan BDB.
Po zakupie na pierwszy rzut poszedł rozrząd olej, filtry. Po wymianie rozrządu okazało się, mechanik nie mógł z dnia na dzień dostać filtra paliwa do BEX wieć zostawiliśmy to do nastepnego tygodnia. Gdy wymienił w/w filtr zacząłem coś słyszeć, tak jakby od sprzęgła, ale tylko po wciśnięciu pedału sprzęgła.(tak jakby tarcie blachy o blache) Po powrocie od mechanika i wjeździe do garażu "zadusiłem silnik" pedałem sprzęgła. Nie dało się go uruchomić przy wciśniętym sprzęgle :/ (objaw jak przy padniętym AKU - 2 obroty i uuuuuu). Po puszczeniu pedału zapalił, ale po wciśnięciu sprz. słychać tarcie blacha o blache..... Powrót do mechanika i próba diagnozy....... (sprzęgło, dwumasa, łożysko oporowe). Dziwne odgłosy tarcia przy wciskaniu sprzęgłą raz się nasilały, a raz ustawały, aż po raz kolejny zadusiłem silnik....... sprzęgłem!!! Poszła decyzja skrzynia "out".
Mechanik stwierdził uszkodzone łożysko oporowe, oraz dwumase ma wykończeniu (miała ok 2 cm luzu). Poszedł nowy zestaw - dwumas+kpl. sprzęgło LUK. Po złożeniu wszystkiego i skrzyni i odpaleniu auta zdziwkooo.... nadal słychać tarcie po wciśnięciu sprzęgła.
Kolejne zakładanie diagnozy przez mechanika i dochodzi, że do chyba za duży LUZ OSIOWY WAŁU KORBOWEGO powoduje tarcie dwumasy o blok.... :/. Decyzja jedna.... miska w dół.
Po rozpięciu zawieszenia i zdjęciu miski okazuje się że luz osiowy wału jest ok 4mm, a półpierścienie oporowe wału leżały w misce... :/ . Jeden z pierścieni był wyszlifowany jakby kątówką i pozaginany jakby go ktoś młotkiem próbował wbić. Do tego podpora wały cała zeszlifowana w miejscu na pierścień. Wał korbowy zarysowany... Decyzja była taka, aby mechanik rozbierał silnik i dać wał do szlifu , ale 2 tyg auto stało na placu u mechanika a ten ani rusz sie zabrać za Małysza. W końcu sie wqrwiłem i przewiozłem lawetą auto do innego mechanika który zaradził wymianę samego słupka. Po wymianie słupka auto narazie śmiga, czyli już ponad miesiac na nowym sercu.... heh wymienilem tyko uszczelkę pod pokrywą, bo lało na kata.
Nie wiem co o tym sądzicie i czy ktoś miał kiedyś taki przypadek wg mnie tragiczny :/