Witam, opiszę dzisiejszą przygodę:
Jadąc skończył mi się gaz, myślałem, że przełączy na benzynę, nie przełączył. Szczęśliwie udało mi się zjechać na parking pod tesco i obi. Próbowałem zakręcić na benzynie i nic. Na pych też nie chciał. Następnie dolałem benzyny z pobliskiej stacji myśląc, że może wskaźnik przekłamuje (pokazywał 1/4 baku), wszak zima, mróz itd. Coś tam podławił się ale aku już na wyczerpaniu. Bałem się też, że zalałem świece Przyjechał kumpel, kupiłem kable w obi i jak kolega zaczął pałować poloneza to przekręciłem i odpalił od razu. Chwilę tak pokręciliśmy na 3500/4000 obr./min. i w momencie kiedy kumpel odpiął kable, mój samochód zdechł. Jakieś rady, pomysły co się mogło stać ? Dlaczego alternator nie podtrzymał i silnik dalej nie pracował? Nie mam dużego doświadczenia z motoryzacją, dlatego proszę o wyrozumiałość. Samochód stoi pod tesco, ja w domu a jutro nim powinienem pracować
Jeśli w niewłaściwym wątku to proszę o przeniesienie