Cześć. Potrzebuje porady w temacie sensu reanimacji silnika w a4 b6 02'.
Samochód nabyłem w Styczniu br. I nic nie wskazywało, że coś mu dolega. Pojeździłem trochę, założyłem gaz i wciąż nie było problemów. Po zrobieniu 4-5tyś km pierwszy raz zaświecił mi sie olej. Wymieniłem na 5W30 w serwisie (zakładałem ze taki był zalany) i pojechałem w trase. Po 300km zaświecił mi sie olej. Kupiłem, dolałem i jakos wróciłem. Po kontakcie z poprzednim właścicielem okazalo sie że lany był 10w40. Ponowna wymiana na gęstszy i znów wszystko w porzadku póki jezdzilem po mieście. W trasie uciekał 1l/800-1000km, w mieście 1l/3-4tys. Na ten moment zrobiłem nim ~12tyś km i zużycie oleju wciąż wzrasta.
Silnik nie ma wycieków, jest suchy, swiece nie są zalane. Jedynym problemem jest ubytek oleju i to, że śmierdzi w kabinie (nie jestem pewien czy olejem czy spalinami) jeśli da sie mu po d*pie.
Rozmawiałem wczoraj z mechanikiem (zresztą naszym forumowym kolegą) i zasugerował, że silnik umiera, a remont to kwota w okolicach 10tyś zł.
Automatycznie człowiek myśli o sprzedaży, ale nawet jesli przycwaniakuje (jak zapewne poprzedni właściciel) zaleje coś gęstszego lub jakiegoś motor doktora to po miesiącu lub dwóch nowy nabywca może wrócić z rękojmią.
Druga opcja to swap, ale równie dobrze mogę kupić tak samo uszkodzoną jednostkę, która wady pokaże za kolejne 10k km.
Trzecia opcja - wyżej wspomniany remont. Czy faktycznie koszta są tak wysokie i nieopłacalne? Jesteście w stanie mi coś poradzić w tym temacie?
P.S. Silnik chodzi rowno, nie ma problemów z ubytkiem mocy. Nie dymi na niebiesko (przynmniej na niskich obrotach). Zakladam, że najgorzej jest przy 4tyś obrotów i w górę, ale na trasie ciężko zauważyć jakiekolwiek dymienie.