Wypłaciliby, tylko trzeba się trochę nagimnastykować najpierw idziemy do niezależnego rzeczoznawcy, który zrobi wycenę po rzeczywistych cenach części i niezaniżonych roboczogodzinach (koszt 500zł zwracany przez ubezpieczalnie po zakończeniu przepychanki), a później albo zaczynamy walkę z ubezpieczalnią, albo oddajemy sprawę firmie, która zajmuje się odzyskiwaniem zaniżonych odszkodowań za ok 15-20% kwoty, którą mają odzyskać, co i tak się opłaca. Dodatkowo mamy prawo wziąć auto zastępcze na czas naprawy, na koszt ubezpieczalni. Koniecznie trzeba się dowiedzieć, na ile został oszacowany czas naprawy, bo tylko za taki okres zwrócą za auto zastępcze. Chyba, że warsztat prowadzi dziennik napraw, wtedy możemy się sądzić z ubezpieczalnią o dłuższy okres wynajmu auta.