Witam,
Chciałbym zaczerpnąć wiedzy bardziej doświadczonych użytkowników. Opiszę sytuację i prosiłbym o porady co dalej.
Niedawno robiłem trasę ponad 300km (głównie ekspresówki i autostrada). W czasie jazdy, trzy razy doszło do sytuacji gdzie odłączyło mi turbine, musiałem zjechać na pobocze, zgasić silnik, odpalić i problem ustępował. Samo odłączenie nie następowało po gwałtowym "depnięciu", a raczej podczas jazdy ze stałą prędkością. Za 3 razem zaświecił mi się dodatkowo check engine. Zatrzymałem się kolejny raz, zgasiłem, odpaliłem ponownie i podirytowany sytuacją rozpędziłem auto, dość dynamicznie wchodząc na obroty (w lusterku wstecznym było widać kłęby dymu ). Od tamtej pory turbina się nie wyłączała, a po ok. 200 km, check engine sam zgasł.
Dodam jeszcze, że na codzień poruszam się autem głównie po mieście i dość spokojnie. Poczytałem, że to może być przyczyną, że nazbierał się syf, który mógł blokować zmienną geometrię.
Po powrocie z trasy pojechałem do warsztatu, który zajmuje się regeneracją turbin. Tam wstępnie pracownik ocenił, że może być to związane ze zmienną geometrią i że koszt zrobienia tego może wynieść min 1200zł...
Zaczerpnąłem wiedzy innego mechanika, który spojrzał na turbinę i mówi, że tutaj nawet nie ma zmiennej geometrii. Czy da się to w ogóle jakoś zweryfikować?
Sam już nie wiem co zrobić w tej sytuacji. Niby wszystko działa teraz jak należy, ale szykuje mi się wakacyjny trip na 4 tysiące km i nie chciałbym się wpakować w awarię auta zagranicą.