Witajcie..
Jeśli ktokolwiek będzie mógł mi udzielić jakiejś rady będę ogromnie wdzięczna..
Pod koniec października zakładałam alarm(autko szło jak żyleta). Niestety ostatnio zaczął padać deszcz. Okazało się, że Pan który zakładał alarm i odcięcie na pompę nie poprawił uszczelki z lewej strony pod maską na przewodach. Efekt..?? Zalana cała część od strony kierowcy i za kierowcą-dwa dni wylewania wody z auta(było po kostki). Pojechałam do tego fachmana. Facet odpiął akum. wszystkie przewody kostki itd.wyjął tapicerkę do wysuszenia i z powrotem wszystko zamontował. I od tego momentu zaczynają się schody.. W momencie gdy tylko odpalił moja "niunia" zaczęł się dusić i kaszleć, wyjechaliśmy z warsztatu ok 500 m wciskam gaz do polowy a auto nie jedzie. Tak jakby turbina się nie załączała. A jak już się załączy to słychać dziwny świst spod maski. Następnego dnia auto odpalił 2 razy i gasło a później już w ogóle nie chciało odpalić. Przyjechał pan "mechanik" i poodcinał wszystkie kable dot.alarmu i odcięcia i jakoś odpaliło.. Ale co z tego jak się dusi.. Czasami odpala czasami nie czasami sie załącza turbina czasami nie i tak samo jest z mocą auta.
No to się rozpisałam macie może jakieś pomysły, i co z tym fantem dalej??