Cześć,
borykam się z następującym problemem: przy odpalaniu auta (wciśnięcie kluczyka w stacyjkę) słychać pojedyncze cyknięcie i rozrusznik / silnik nie startuje. Temat się dzieje od kilku tygodni, zaczęło się niemożności uruchomienia auta po jednym dniu postoju (bateria była już w słabym stanie, ale raczej nie aż tak słabym żeby paść po jednym dniu i to w temperaturze otoczenia ponad 20 stopni). Przy próbie uruchomienia pojedyncze "cyk" i... nic się nie dzieje. Światła dzienne świeciły, zasilanie w środku bez zastrzeżeń, nie było oznak rozładowania akumulatora. Samochód uruchomiony był wtedy z boostera zapiętego na zaciski + na podszybiu i - pod maską. Po przejechaniu ok 60 km padł alternator - komunikat, że brak jest ładowania. Auto odholowane do warsztatu, a tam regeneracja alternatora (wymiana szczotek, podobno były w słabym stanie) oraz wymiana akumulatora na nowy. Samochód odpalił od strzała, przejechałem ok 500 km. Niestety przy kolejnej próbie uruchomienia - znowu pojedyncze cyknięcie i cisza. Auto postało przez noc, rano próba - odpalił od strzała. Zajechałem do warsztatu, a tam regeneracja rozrusznika. Po regeneracji auto odpaliło i pojeździłem ponad miesiąc. Wczoraj rano wsiadam, odpalam.... i cyk. Wczoraj wieczorem stwierdziłem, że spróbuję podładować akumulator. Co się okazało - na zaciskach + na podszybiu i - pod maską nie ma napięcia. Rozbebeszyłem bagażnik, wykręciłem bezpiecznik pirotechniczny - po demontażu i ponownym montażu pojawiło się zasilanie na zaciskach +/- z przodu. Próba odpalenia auta - cyk. I znowu nie ma zasilania na +/- pod maską. Który element instalacji elektrycznej może generować takie zjawisko? Nie wiem jaki jest wpływ bezpiecznika pirotechnicznego ale faktem jest, że po jego wyciągnięciu i założeniu pojawiło się zasilanie z przodu... dziwne? Jeśli dobrze rozumiem wina nie może leżeć po stronie tego bezpiecznika bo on albo przewodzi prąd rozruchowy, albo się stopił i nie przewodzi. Nie może być tak, że przewodzi "trochę"....
Proszę o pomoc.