Cześć wszystkim,
auto mam dopiero od tygodnia z hakiem więc je powoli poznaję i zrobiłem pozakupowy serwis.
Od razu zaznaczę, że silnik pali na dotyk, chodzi równiótko, według mnie ma odpowiednią moc itd itp. Oczywiście żadnego check'a itd. Było tak przed wystąpieniem tego co chcę opisać i jest tak po dzisiejszym zaobserwowaniu zjawiska.
Przebieg 257tyś km potwierdzony w niemcowni skąd pochodzi.
Co było robione i kiedy ? W poniedziałek (2 dni temu) była wymiana:
1. Kompletny rozrząd (INA) + pompa wody (DOLZ)
2. Pasek klinowy (Dayco).
3. Olej, filtry, bla bla (nieistotne w tym temacie).
Wtorek trasa do roboty i do domu elegancko, cichuteńko (2x27km)
Dziś (środa) - trasa do roboty cichuteńko, trasa z roboty do domu - ZONK !
Powyżej 2 tysięcy obrotów przy obciążeniu w kabinie słychać "dodatkowy" dźwięk z komory silnika. Dźwięk występuje tylko przy konkretniejszym przyśpieszaniu na obrotach powyżej 2000 i przypomina coś, jakbyśmy jechali w starym Ikarusie (po Łodzi jeździły jeszcze 10 lat temu heh...)
Dźwięk nie występuje przy spadku obrotów.
Mam też wrażenie, że na biegu jałowym w kabinie już nie ma tak idealnej ciszy niż przed zrobieniem niniejszych rzeczy. Aczkolwiek na otwartej masce nawet jak się przygazuje nie słychać niczego podejrzanego.
Jak kupiłem auto jedynym mankamentem dźwiękowym było jakby tarcie jakiejś rolki od paska klinowego ale bez żadnej wymiany elementów mój znajomy mechanik to ogarnął (zmienił sam pasek). Skłaniam się ku temu, że to coś z układu napędzania alternatora i jestem ciekaw czy ktoś coś takiego w alteku doświadczył.
Jak na złość, znajomy mechanik wyjechał na kilka dni na ferie dziś stąd wątek na forum (zastanawiam się czy robić to od ręki u kogoś obcego czy czekać spokojnie na niego).