Trzy miesiące jazdy do pracy mojej żony po 4km i turbina zasyfiona, silnik wpada w awaryjny,.
Rozruszałem sztangę ręcznie czy jak kto woli podciśnieniem, trasa Hamburg - Rybnik 140-150 km/h średnio tam i z powrotem, no i żona już nie jeździ do roboty i mam zero notlafów.
Nie trzeba jakoś strasznie pałować żeby turbo się nie zakopciło, po prostu trochę bardziej dynamicznie pojechać od czasu do czasu, oczywiście jak silnik jest ok. tzn. wtryski nie leją jak pisali poprzednicy.