Skocz do zawartości

hak64

Pasjonat
  • Postów

    70
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez hak64

  1. Ja z kolei mogę pochwalić się innym sukcesem. Koleżanka kupiła Golfa IV, z silniczkiem 1,4. Sprzedawał go mechanik, który auto dostał w rozliczeniu za inną robotę. Kumpela kupiła i pojechała. Na drugi dzień przy odpalaniu zimnego silnika pojawiła się chmura dymu, jak z parowozu. Pojechała do pobliskiego warsztatu, gdzie mechanik stwierdził "silnik do kapitalki" (dzwonią panewki, brak kompresji, zamiast oleju wlana jakaś galareta wymieszana z sadzą). Pojechała do sprzedającego i usłyszała "widziały gały, co brały" - spadaj. Moja rada dla kumpeli była taka: "powiedz gościowi, że masz duuuużo czasu, że będziesz całymi dniami obserwować jego warsztat, robić fotki wszystkim autom, które tam wjeżdżają i wyjeżdżają, ze będziesz rozmawiać z jego klientami, a potem polecisz usługi tego warsztatu Urzędowi Skarbowemu, że bez wiedzy i rozliczenia ze skarbówką facet nie zarobi nawet złamanej złotówki..." Efekt był taki, że gościu zwrócił 1/3 wartości auta (chciał na swój koszt wymieniać silnik, ale kumpela nie chciała już korzystać z jego usług).


  2. reasumując nie chcę Cię obrażać , ani kolegi, chcę tylko powiedzieć zebyśmy zaczęli bardziej używać własnego instynku i rozumu
    Może i miałeś dobre intencje, ale dobór słów wyjątkowo niedobry! W tym cytacie znów poddajesz w wątpliwość zdolności intelektualne nabywcy? Przypadek?

    co do rękojmi moim skromnym zdaniem do rzeczy używanych nie ma żadnych z tego typu opcji.. na nowych gratach autach się wykręcają i zasłaniają prawnikami.. więc tym bardizej i Tu i zdecydowanie Handlarze

    Tu akurat tylko po części masz rację (to że handlarze znają temat i mają to w d...). Rękojmia umożliwia zwrot zakupionego towaru do 14 dni (nawet gdy jest to używka). Problem w tym, że jeśli nie dochodzi do polubownego załatwienia sprawy i trzeba walczyć w sądzie, przedmiot sporu staje się materiałem dowodowym i ani jedna, ani druga strona nie może nim dysponować w sposób naruszający jego wartość (w rozumieniu dosłownym - nie jeździć, zabezpieczyć przed czynnikami zewnętrznymi i czekać na decyzję sądu). Ani jedna, ani druga strona nie jest przy tym pewna sukcesu, tak więc kilkanaście tysięcy stoi w garażu przez rok, może dwa i nikt nie czuje się zwycięzcą. Znam podobny przypadek (z tym, że dotyczył krezusa, którego było stać na kilka samochodów), gdzie gościu sprowadził sobie drogie, unikatowe auto z USA (przez jakąś tam firmę). Na miejscu okazało się że to składak zrobiony z trzech różnych samochodów. Wygrał i przegrał jednocześnie. Firma musiała odkupić od niego ten samochód, ale już po cenie aktualnej z dnia orzeczenia sądu (auto dwa lata starsze) .

  3. właściwie różnie można to nazwać ja napisałem ukryta bo akurat o tym pomyślałem ale pod wadę zatajoną również można było by to podpiąć
    Jak zwał, tak zwał, ale jeśli nie udowodnisz sprzedającemu zatajenia wady, to nie ma szans na rekompensatę (chyba, że gościu dobrowolnie odda kasiorę).
  4. Nie ma żadnego problemu. Skoro jesteś współwłaścicielem pojazdu, to masz prawo z niego korzystać. Nawet gdyby tylko ojciec był wyłącznym właścicielem, to także możesz korzystać, tym bardziej, że jesteś naturalnym spadkobiercą. Ubezpieczyciel nie ma prawa odmówić naprawienia szkody, jeśli pojazd sprawcy jest zarejestrowany, ubezpieczony, a kierujący posiada uprawnienia do kierowania (są wyjątki: sprawca pijany, ucieczka z miejsca zdarzenia i celowe działanie sprawcy), Nie ma natomiast w przepisach ani słowa o prawie do odmowy wypłaty odszkodowania, w przypadku, gdy pojazdem nie kierował właściciel.

  5. Fotki nie wchodzą. Masz możliwość reklamacji towaru (14 dni), więc odeślij sprzedającemu.

    Nie wiem po co ci opony o takim profilu, bo:

    - po pierwsze. producent takich nie zaleca,

    - po drugie, niski profil = niski komfort (trzęsie),

    - po trzecie, zdecydowanie większe ryzyko uszkodzenia opony i felgi.


  6. jeśli ktoś nie ma żadnej mądrej rady to niech oszczędza klawiaturę bo posty z tego działu nie podbijają licznika a mi oszczędzicie czytania!
    [/quote

    Kupując motocykl bez papierów nie wykazałeś się nadmiarem inteligencji, natomiast cytowany fragment twojego posta, wskazuje, że kulturą także nie grzeszysz...

    Skoro motor był zarejestrowany w Polsce, to co się stało z dowodem (myszy zżarły, policja zabrała, właściciel zostawił sobie pamiątkę, skradziono, zgubiono?). Od tego właśnie zależy dalsza procedura, ale z oszczędności klawiatury nie byłeś łaskaw napisać. Nie oczekuj więc, że ktoś poda ci gotowy przepis na tacy uwzględniając każdą z powyższych opcji braku dowodu (to z oszczędności klawiatury...)!


  7. poza malowaniem nie powinna być jakaś polerka, cieniowanie itp?
    Przecież te czynności są częścią składową naprawy (przygotowanie powierzchni, wypełnianie ubytków, lakierowanie, cieniowanie, polerka).

    przepisy tak stanowią, że mamy prawo, aby pojazd był przywrócony do stanu początkowego tj. w tym przypadku nic tu nie było malowane i wszędzie lakier był taki sam.

    To poproś ubezpieczyciela, żeby spowodował cofnięcie czasu, do momentu zanim ta niedobra kobita pojawiła się na parkingu...
  8. Z rejestracją nie będziesz miał problemów (to on nie dopełnił obowiązku /termin 30 dni/). Gorzej z przeglądem i ubezpieczeniem. Jeśli termin badania technicznego już upłynął, to dostaniesz miękki dowód, tylko na dojazd na stację diagnostyczną, a dopiero po zrobieniu przeglądu, przedłużą ważność. W przypadku ubezpieczenia OC, sprawa jest poważniejsza. Ubezpieczenie OC przechodzi na nabywcę, ale jego ważność kończy się z momentem oznaczonym w umowie. Zatem jeśli poprzedni właściciel sprzedał auto i powiadomił ubezpieczyciela o sprzedaży, oraz wypowiedział umowę OC, to nabywca miał obowiązek opłacić OC (już na swoje nazwisko) najpóźniej w dniu końca ważności umowy. Jeśli tego nie zrobił, to auto nie posiada ubezpieczenia OC, za co grozi kara z UFG (nawet 3500 zł). Auto bez ważnego OC możesz kupić, ale musisz jeszcze tego samego dnia wykupić polisę OC na swoje nazwisko, inaczej także nie unikniesz kary.

  9. Fotki nie są najlepszej jakości (widać przerysowania, ale wgniecenia już nie bardzo). Zderzak przedni, jeśli nie ma pęknięć to zakwalifikują do naprawy (chyba że są urwane elementy mocujące), naprawa ok 600 zł.

    Błotnik przedni - wymiana, plus malowanie, około 1000 zł.

    Drzwi, jeśli nie ma wgnieceń, to naprawa, ok 1200 zł, z wymianą poszycia (płatów drzwi, jeśli są wgniecenia), powyżej 3000 zł.

    Błotnik tył - wymiana i malowanie 3000 zł, naprawa do 1000 zł.


    czy policzą same malowanie czy wymiane

    Przyjmuje się, że jeśli element wymaga ingerencji blacharza, to się nie naprawia, tylko wymienia (chyba, że dany element był już wcześniej naprawiany). Wszelkie plastiki podlegają wymianie, jeśli uszkodzeniu uległy elementy mocujące, są pęknięcia, lub dziury.

  10. Interesuje mnie jak to wygląda ze strony prawnej,
    Jeśli sądzisz, że ustawodawca zawraca sobie gitarę problemami oznakowania remontowanych odcinków dróg, to jesteś w błędzie. Znajdziesz tylko zapisy mówiące o nałożeniu na wykonawcę robót, obowiązku wyznaczenia osoby do odpowiedzialnej za kierowanie ruchem, bądź też zorganizowania tymczasowej sygnalizacji świetlnej (oczywiście zgodnej z ble, ble, ble). Teoretycznie winą za ewentualnie zaistniałe zdarzenie drogowe można obciążyć wykonawcę robót (bo nigdy jeszcze nie spotkałem się z sytuacją, by nie było się do czego doczepić /przekręcone i nieczytelne znaki, lub ich brak, osoba kierująca ruchem przypominająca szambonurka macha jakimś patykiem usiłując odgonić się od much, itd, itp/). Problem w tym, że trzeba to udokumentować i niezwłocznie zgłosić (wykonawcy robót, zarządcy drogi i policji). Trzeba więc zrobić fotki oznakowania (z jednej i drugiej strony), zauważonych nieprawidłowości, uszkodzeń pojazdów uczestniczących, ich usytuowania. Trzeba także ustalić osobę odpowiedzialną za roboty na tym odcinku drogi, czy uzyskano zgodę na zajęcie i zamknięcie pasa ruchu itd, itp,

    I tak się już rozpisałem, a doktoryzować się nie mam zamiaru (przynajmniej nie tu i nie z tego tematu).


  11. Skąd kierowca wjeżdżający z podporządkowanej ma wiedzieć czy może jechać np. w prawo jak nie ma sygnalizacji świetlnej na wjeździe po środku remontowanego odcinka? Ma czekać na nadjeżdżająca kolumnę samochodów?
    Podobno myślenie nie boli. Skoro znasz problem, to znaczy, że wiesz jak działa owa sygnalizacja. Auta jadą z prawej na lewo - znaczy, oni mają zielone. Jadą z lewej na prawo - teraz oni mają zielone. Włączasz się do ruchu po przejechaniu kolumny samochodów (zgodnie z ich kierunkiem jazdy). Fakt, że zanim dojedziesz do końca remontowanego odcinka drogi, sygnalizator może już wyświetlać "zielone" dla przeciwnego kierunku jazdy, nie powinien cię interesować. Wszak istnieje przepis zabraniający wjazdu za sygnalizator, jeśli nie można dalej kontynuować jazdy. Tak więc ci kierowcy nadal cierpliwie czekają, aż droga będzie wolna.
  12. Nie ma co porównywać kierowcy rajdowego, od niedzielnego. To różnice lat doświadczeń, predyspozycji psychicznych i zdolności psychomotorycznych. Bez spełnienia tych warunków, przeciętny Kowalski może być co najwyżej jednorazowym mistrzem prostej. Zaniepokoił mnie jednak głos zawodowca


    w czasach gdy auta same parkują na siłę uszczęśliwia się ich placem manewrowym

    No sorry, ale siedząc za kierownicą auta z systemem samoczynnego parkowania, można co najwyżej dojść do perfekcji w dłubaniu w nosie. Raczcie proszę zauważyć, że najczęstsze usterki techniczne obecnie produkowanych pojazdów, to usterki elektroniki, wszelkiej maści sterowników i czujników (w tym parkowania), które odpowiadają za poprawne działanie takich systemów. Inna rzecz, że przesiadka do uboższej wersji auta skutkowała by kompletnym brakiem umiejętności parkowania.


    daleki jestem od tego , by potwierdzić te bzdury , że to zbyt duża prędkość jest główną przyczyną wypadków

    Z tym też nie wypada mi się zgodzić, bo to zbyt ogólnikowe stwierdzenie. Istotnie nie sama prędkość powoduje wypadki, ale niestety ma decydujący wpływ na skutki... Niejednemu - podejrzewam - zdarzyło się "przybrać pobocza" na łuku drogi, czy zakończyć hamowanie na łączce i do żadnego zdarzenia nie doszło, ale wystarczy, że w takim momencie pojawi się inny, nieoczekiwany czynnik i nieszczęście gotowe. Ot na przykład: Kierowca codziennie jeździ do pracy tą samą drogą. Jest tam kilkukilometrowy, kręty odcinek drogi prowadzącej przez las. Zwykle łuki drogi pokonuje z prędkością 70 km/h i ma jeszcze pewien bezpieczny zapas przyczepności. Ale pewnego dnia była wichura i tuż za łukiem leży zwalony na drogę pień drzewa... wierzcie mi droga hamowania z 70 km jest dwa razy dłuższa niż z dopuszczalnych 50

  13. sądziłem że rozmawiamy o samochodach co najmniej powyżej 95 roku produkcji czyli już najstarszy mocno pełnoletni gdzie ilość pasów w 99% = ilość pasażerów, nie sądziłem że pytasz o zabytki lub wynalazki albo pomyłki technologiczne A propo podróżowania... nie wyobrażam sobie w samochodzie osobowym przewozić 7 czy 8 osób gdzie jest 5 miejsc

    Sorry, ale nie interesują mnie sądy, tylko fakty. Mówimy o samochodach w ogóle, i ni jak się to ma do ich wieku. Skoro są dopuszczone do ruchu, to mogą jeździć. Mam kilka wozów (w tym jednego amerykańca z 61 roku i merca 300 SE z 87) i śmiem twierdzić, że wszystkie obecnie produkowane auta, wcześniej trafią na złom, niż te moje...

    Masz słabą wyobraźnię! Co prawda 18 lat drogówki daje mi pewną przewagę, ale 9 osób w maluchu, czy 12 w mercu W123 (w tym 2 w bagażniku), to nie były rekordy...


  14. Oczywiście nikt mi nie odpowie dokładnie bo po drodze może wyjść dużo różnych rzeczy ale chodzi mi o rząd wielkości
    To nie jest takie oczywiste, jak myślisz. Faktem jest, że trochę mało fotek, by wycenić szkodę dokładnie, ale przy uszkodzeniach elementów konstrukcyjnych, w tym przypadku (auto warte do 10 tyś), koszt naprawy jest prawie dwukrotnie droższy (co prawda u sąsiada w stodole zrobisz za 5-7 tyś, jednak odradzam taką partyzantkę).

  15. za przewożenie większej ilości osób zabierają prawko czyli w dowodzie masz 5 a wieziesz 6 to po prawku, za brak pasa zapiętego mandat....

    Jeśli nie masz pewności, bo nie przeczytałeś nowelizacji ustawy, to nie pisz!!! Nowością jest też to, że policjant zabierze prawo jazdy kierowcy, jeśli stwierdzi, że w aucie podróżują o co najmniej trzy osoby więcej, niż dopuszcza to dowód rejestracyjny samochodu.http://www.auto-swiat.pl/prawo/kazdemu-mozna-teraz-zabrac-prawo-jazdy/zk159f


    liczy się wpis w dowodzie ,ale jeśli nie masz pasów to musisz je zamontować ,za brak zapiętego pasa jest mandat

    Żadna ustawa nie może zmuszać właściciela do dokonywania przeróbek w samochodzie. Jeśli więc pojazd posiada 4 komplety pasów, a jest zarejestrowany na 5 osób, to może przewozić 5 osób. Do tej pory po drogach poruszają się pojazdy nie wyposażone w pasy bezpieczeństwa (zabytkowe). Jeśli mnie pamięć nie myli, to dopiero w 1983 r, na producentów pojazdów nałożono obowiązek montowania pasów bezpieczeństwa. Wcześniej były już montowane, ale nie były obowiązkowe. Jeśli więc ktoś posiada pojazd wyprodukowany przed 1983 r i fabrycznie nie wyposażony w pasy bezpieczeństwa, to pomimo ustawowego wymogu jazdy w pasach, nie można go ukarać.

  16. dzisiaj byłem świadkiem wypadku prędkość 50km/h na 90.

    Jo cie prosza! Takich przykładów można na pęczki. Do zaistnienia wypadku wcale nie trzeba dużej prędkości - wystarczy chwila nieuwagi - ale większa prędkość, to większy skutek!

    Znam przypadek gościa który spadł z 9 metrowej drabiny i nic mu się nie stało - bo spadł z 1- go szczebla...


  17. Akumulator ma około 5-6 lat
    Sam sobie odpowiedziałeś. Jeśli po włączeniu rozruchu kontrolki przygasają, to masz winnego. Akumulatory nie mają wieczystej gwarancji! Rozruszniki zresztą też nie mają, ale w odróżnieniu do akumulatorów, dają jakieś wcześniejsze objawy awarii.
  18. Podniesiono tu także taki argument:


    Należy ponadto uświadomić społeczeństwu fakt, iż kara administracyjna w postaci czasowego zatrzymania prawa jazdy nakładana będzie bez względu na samo zawinienie sprawcy. Może się zatem okazać, że kierujący zostanie uniewinniony przez sąd z zarzutu popełnienia wykroczenia, natomiast kara administracyjna i tak zostanie wykonana, bowiem podstawa jej nałożenia jest samo naruszenie zakazu wynikającego z prawa, a nie jego obiektywna bezprawność.

    Istotnie, jest to pewne niedopatrzenie legislacyjne, które z pewnością zostanie niedługo naprawione. Dlaczego jestem pewny? Ano dlatego, że uniewinnienie wiąże się z prawem do odszkodowania, za bezprawne pozbawienie uprawnień do kierowania, pozbawienie możliwości wykonywania zawodu, czy konieczności korzystania z komunikacji zastępczej. To mogą być niebagatelne koszty, które niestety i tak poniosą podatnicy. Szkoda, ze nasze prawo nie przewiduje odpowiedzialności karnej, ani finansowej za błędy urzędnicze, bo pozwoliło by to w dość szybkim czasie wyeliminować patologię nadgorliwości urzędników.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...