Witam Panowie.
Ciekawa sprawa mnie dobija. Dzisiejszego dnia jeździłem samochodem i wszystko ok do pewnej chwili.
Problem wygląda następująco...
Auto kręci normalnie, wolne obroty również. Cyrk zaczyna się gdy obroty wchodzą w okolice 4 tysięcy. Samochód zaczyna szarpać, dławić się, jakby odcinało zupełnie zapłon. Nie ważne, ciepły czy zimny silnik.
Vag podpięty, błędów było kilka, głównie wtryski, przepływka, czyjnik halla, przekroczona prędkość obrotowa silnika. Błędy skasowałem, wsiadłem w auto i but. Problem jak był tak był. Ponownie podpięty VAG i zdziwko, zero jakiegokolwiek błęda.
PS wieczorem tankowałem się bo pusto było w baku, a dystybutor i pompa dystrybutora dziwnie jak nigdy się tłukła i harczała.
Przepływkę, sondę odpiąłem, problem dalej pozostał.