Czas operacyjny: 9:00 wyjście z domu, koło 15 byłem z powrotem.
Miejsce akcji: ul. Dąbrowa kierunek na Piecki, potem w las. Mam mniej więcej 3 swoje miejsca, w 2 była lipa, w 3 fucking-awesome-wysyp Naciąłem się masę malutkich podgrzybków (świeżutkie, po wczorajszym deszczu ), w sam raz do octu, większe poszły do suszenia, reszta w sól na zupę. Trafiły mi się też 3 prawdziwki i kilka zajączków. Wiadro jest większe niż standard, na foto tego nie widać
Zjebałem się jak koń po westernie ale mam ogromną satysfakcję Hehe... śmiać mi się chciało, duma mnie rozpierała bo można powiedzieć że wyjaśniłem innym grzybiarzom w lesie co to znaczy zbierać grzyby