Mam pytanko:
Przegoniłem audiczke kawałek po trasie gdy żonka spała, dochodziłem do 190 (zegarowych) jak sie obudziła - opieprzyła mnie że za szybko jadę, więc wrzuciłem na luz, zjechałem na prawy pas i po kilkudziesięciu metrach zapaliły się kontrolki na desce - silnik zgasł.
Zjechałem na pobocze, otworzyłem maskę, coś się dymiło, ale nie wiem skąd - ciemno było.
Temperatura na wskaźniku była w normie (pionowo - chyba 90C), ale zaraz po zatrzymaniu rozrusznik chyba (piszę chyba bo poziom wq@#$%@a i hałas z katowickiej nie pozwalał na jakąkolwiek ocenę sytuacji) nie był w stanie zakręcić wałem, ale jak troszeczkę ochłonąłem na świeżym powietrzu podjąłem próbę odpalenia - rozrusznik normalnie kręci, ale silnik nie zapala. Jest coś takiego jakby chciał odburzyć, trzepnie silnikiem, ale bez pozytywnych efektów. Znaczy się odburzył na 2 zewnętrzne gary, ale zdycha.
VAG nie pokazuje błędów.
Iskra OK, paliwo dochodzi.
Kompresja w normie (wg. mechanika)
Zauważyłem że rozrząd jest przestawiony o 1 ząbek, ale po korekcie nadal nie pali.
Cóż nabroiłem, co się mogło stać?
Czy mam już szukać nowego silnika??
Dzięki za jakiekolwiek info.
Pozdrawiam