A, i z "Job'a" :
– Can I ask your adress?
– Jaki dres?
– Your adress.
– Ay.... To nie jest dres. To zamszyk.
– Oh no. Adress. A-d-r-e-s-s.
– Nie, nie. Znaczy „no”. Zamszyk. Zam-szyk. Zamszyk.
– Czego słuchasz bracie?
– Udało mi się ściągnąć z Watykanu, prosto z netu, wspaniałą homilię na JP – dwójkach.
– Chyba na MP – trójkach
– Na MP – trójkach, przepraszam.
– Witajcie, bracia.
– Witaj, ojcze. O! Nowe buty, ojcze. Zamszowe?
– Nie. Za swoje.
– Mamusiu, dlaczego te panie tak stoją?
– Te panie... Te panie w lesie jagody zbierają.
– Tak, mama ma rację. Te panie... Zbierają w lesie jagody, grzyby, nie, ojciec? Głównie grzyby. To jest taki, no jeden z najstarszych zawodów świata to... zbieractwo.
[br]Dopisany: 21 Październik 2010, 15:13_________________________________________________No i klasyk z Job-a:
(przed drzwiami marketu otwieranymi fotokomórką)
Pele: Darek, otwórz!
(po chwili)
Ojciec rodzinki: Panie Darku, też możemy prosić?