Czterech panów dyskutuje w knajpie o życiu. Po pewnym czasie i kilku
wypitych piwach jeden z nich wychodzi do ubikacji, pozostali kontynuują
rozmowe Pierwszy: - Bardzo sie bałem, że mój syn będzie niedorajdą.
Zaczynał od mycia samochodów. Kiedyś ktoś dał mu szanse, zatrudnił go
jako sprzedawce, no i syn sie sprawdził. Sprzedał tyle samochodów, ze
po pewnym czasie wykupił firme. Dziś ma tyle pieniędzy, ze kupił swojemu
najlepszemu przyjacielowi mercedesa na urodziny. Drugi: - Ja tez sie
bałem, że mój będzie nieudacznikiem. Zaczynał jako pomocnik ogrodnika u
pewnego handlarza nieruchomościami. Ale ten kiedyś dał mu szanse, syn
sie sprawdził i dziś sam obraca tyloma domami i fabrykami, że swojemu
najlepszemu przyjacielowi kupił na urodziny wille. Trzeci: - Ja byłem
załamany, bo mój syn zaczynał jako sprzatacz w budynku giełdy. Ale ktoś
dał mu szanse, syn sie sprawdził i zarobił na giełdzie tyle pieniędzy,
że swojemu najlepszemu przyjacielowi dał na urodziny milion dolców. Z
toalety wraca czwarty pan. Pozostali wprowadzają go w temat rozmowy, na
to ten odpowiada: - Mój syn to kompletny nieudacznik. Zatrudnił sie
jako fryzjer i jest nim do dziś, już 15 lat. Co gorsza - lubi chłopców i ma
ich całą mase, co raz to jakiś nowy go obściskuje. Ale ma to i swoje
dobre strony: jeden taki chłoptaś dał mu na urodziny mercedesa, drugi -
wille, a trzeci - milion dolców!