Skocz do zawartości
IGNOROWANY

Antyporadnik - "Co robić, by zniszczyć samochód"


Krystian1987

Rekomendowane odpowiedzi

Artykuł dość stary, ale mimo to bardzo aktualny, bo nadal wielu keirowców ma przyzwyczajenia typu: wieczna jazda na półsprzęgle, stanie w korku na "jedynce" i z wciśniętym sprzęgłęm czy kręcenie kołami w miejscu. Tego ostatniego "manewru" często teraz uczą na tzw. nauce jazdy.

[Raczej nie było tego na forum. Jeśli było to przepraszam za dubel.]

Antyporadnik Wysokich Obrotów: Co robić, by zniszczyć samochód

Artur Włodarski

Prawie każde kolorowe pismo pełne jest dziś porad. Kobiety je lubią, mężczyźni nie. Nie znoszą być pouczani, bo sami wiedzą najlepiej. Tym, którzy i tak nie zastosowaliby się do naszych rad (a przecież wiemy to najlepiej), dedykujemy nasz antyporadnik: co robić, by niepostrzeżenie doprowadzić swoje auto do ruiny?

Polonez Caro, trzyletni, zadbany, garażowany, 12 tys. przebiegu, pierwszy właściciel, cena do uzgodnienia... Zapachniało okazją. W 1994 r. takie ogłoszenie mogło zainteresować nie tylko brzuchatego pana po pięćdziesiątce, ale i o połowę młodsze i szczuplejsze dziewczę. Entuzjazm Iwony był silniejszy od mojego sceptycyzmu i już nazajutrz pędziliśmy w stronę Płocka. To tu? Niewielka wieś, niewielkie gospodarstwo, niewielki garaż. Wielkie nadzieje. Niewielki przebieg. Wielki właściciel. Niewielka cena. Wielkie zdziwienie. - Niewielka strata - mówię. - Wielka mi rzecz - słyszę. - Wielki niewypał - szepczę. - Wielkie nieba - wzdycha właściciel. - Wielkie dzięki - rzucam na koniec.

Wracamy. Iwona milczy. To miał być jej wielki dzień. Pierwszy samochód. Jeszcze nie teraz. - Znajdziemy ci coś lepszego. Uwierz mi, dziewczyno...

...to był rzęch!

Wciąż nie mogłem się nadziwić, jak niewiele trzeba, by zrujnować całkiem nowe auto. Niepotrzebny wypadek czy kolizja, dachowanie czy podtopienie. Wystarczy kilka systematycznie popełnianych błędów. Oto najważniejsze:

1. Przegazówki na zimno

To nie przekąska, ale nieoceniony sposób skrócenia żywotności silnika. Bardzo prosty: wsiadamy, zapalamy, naciskamy. Do oporu. Wycie silnika powinno być słyszalne w całej okolicy. Najlepiej niesie się w zimowe poranki, przy trzaskającym mrozie. Pierwsze kilometry pokonujemy w tempie Gronholma czy innego fińskiego asa kierownicy. To nic, że gęsty olej nie dociera wszędzie, gdzie trzeba. Najważniejsze, że trzymając silnik na obrotach:

a) nie musimy obawiać się, że zgaśnie,

B) lepiej nagrzejemy wnętrze (będzie można zdjąć czapkę),

c) szybciej dotrzemy na miejsce.

Polecamy zwłaszcza właścicielom nowych aut; jak wieść gminna niesie, tak docierane "nie są potem wołowate...".

2. Bitwa o kropelkę

Odpowiednio nagrzane i dotarte - nasze auto zadowoli się homeopatycznymi ilościami paliwa. Trzeba tylko - odwrotnie niż w punkcie pierwszym - jak najszybciej zmieniać bieg na wyższy. Góra 2000 obrotów i następny, i następny... A jeśli chcemy nagle przyspieszyć? Nie redukujemy! Po prostu mocniej wciśnijmy gaz. To nic, że z setki koni pracuje najwyżej 30. To nic, że pod wpływem bocznych sił tłoki heblują gładzie cylindrów. To nic, że zawory dzwonią, a korbowody i panewki jęczą z wysiłku (i my byśmy jęczeli, gdyby kazali nam jechać pod górę rowerem na najszybszej przerzutce). Grunt, że zaoszczędzimy parę kropel.

3. Częste mycie skraca życie?

O ile jest na sucho. Wiecie - wiaderko, szczotka i szmatka. Mało wody, dużo potu. Godziny pieczołowitego pucowania. Najlepiej co tydzień. Efekt murowany. Po roku całe auto pokryje pajęczyna zadrapań. Po trzech - straci resztki blasku. Po pięciu będzie wyglądało jak przetarte szmerglem. Tak odciskają swe piętno kwarcowe ziarenka piasku. Patrząc pod światło, najszybciej odkryjecie, czy poprzedni właściciel był zawołanym ekologiem i mył samochód tak, by tylko nie uszczuplić światowych zasobów wody.

4. Skokiem na krawężnik

Tak jak we wszystkich skokach istotna jest szybkość i wysokość. Im większe - tym lepiej. Atakując krawężnik z rozpędu, możesz ubiec tych, którzy chcieli zaparkować w tym samym miejscu, a niedowiarkom udowodnić, że nie wiesz, co to za wysokie progi. Poza tym strasznie się spieszysz.

Na powginane felgi zawsze można przymknąć oko. Odgłosy protestu dobiegające z zawieszenia łatwo zagłuszyć radiem. Trudniej zbagatelizować huk pękających opon osłabionych co bardziej śmiałymi wskokami.

5. Strzały znikąd

W szybkim starcie spod świateł liczy się każda sekunda. Zwłaszcza kiedy koni pod maską nie zbywa. Profesjonalny strzał ze sprzęgła pomoże ci zyskać przewagę nad mocniejszymi maszynami. A to takie proste! Zamiast zginać nogę, przekręcasz ją w bok. Stopa zesmykuje się z pedału, który natychmiast odbija i jesteś do przodu. Finansowo nie tak bardzo, bo po paru miesiącach do wymiany będą poduszki pod silnikiem, a przy odrobinie "szczęścia" także tarcza sprzęgła, opony i łożyska półosi (przy przednim) lub na ataku (przy tylnym napędzie).

6. Pół sprzęgła i pełen luz

Nie lubimy półśrodków, ale jazdę na półsprzęgle polecamy wszystkim tym, którym jedynka i wsteczny wydają się za szybkie. W ten sposób można poruszać się z szybkością zaspanego ślimaka. Pełzając, zyskujemy dużo czasu do namysłu, tak potrzebnego podczas skomplikowanych manewrów na parkingu. A ten dziwny zapach? Można się przyzwyczaić. Skoro byli tacy, którym podobał się swąd napalmu o poranku... Woń palonego sprzęgła działa równie orzeźwiająco.

7. Hamulcem po dziurach

Wyrwy w jezdni, zapadnięte studzienki i wystające tory nie zawsze da się ominąć (zwłaszcza tory). Jeśli należysz do tych, co to się nierównościom nie kłaniają, możesz hamować przed dziurą, w niej albo za nią (trochę bez sensu) lub nie hamować wcale.

Hamowanie w dziurze pozwala najlepiej poznać jej rozmiary i głębokość. A także ocenić kondycję zawieszenia i... kręgów szyjnych (jeśli podsufitka nie dość miękka).

A co na to twój samochód? Patrz punkt 4.

8. Kręcimy w miejscu

Kierownicą. Energicznie i do końca. Od czasu kiedy wprowadzili wspomaganie, jest to całkiem proste. W lewo..., w prawo... Słyszycie, jak przyjemnie chrzęszczą opony? Najlepiej na suchym. I przy mocno wciśniętym hamulcu. W lewo..., w prawo... Przydaje się podczas manewrów na parkingu. Prawie tak jak jazda na półsprzęgle.

9. Huzia po kałużach!

Ryk silnika, bryzgi wody. Ja jadę - piesi pierzchają. Słodkie poczucie mocy. Ejże, skąd te kwaśne miny? Więcej luzu! Spodnie, spódnica, płaszczyk - wszystko się wypierze! A ja przynajmniej poczuję się jak Markko Martin. Bo bez dwóch zdań - jestem górą. Więc nie wiem, co pod spodem. A dzieje się tam sporo - układ wydechowy działa jak wytwornica pary. Tłumiki i katalizator aż syczą. A najbardziej tarcze hamulcowe. Co niektóre potrafią się nawet wykrzywić i wprowadzać kierownicę w drżenie. Jest potem pretekst, by ponarzekać - jakie nietrwałe robią dziś samochody! Tarcze jeszcze grube, a już do wymiany...

10. Stop and go

Długi dystans, szybkie tempo. Wreszcie jestem! Mogę wysiąść, zamknąć, pójść. A tymczasem... Pół biedy, jeśli to jednostka wolnossąca. Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha i choć stygnącym nierówno tłokom nie wychodzi to na dobre, szczególnie szkodzi silnikom turbodoładowanym. Wirująca z obłędną szybkością turbosprężarka potrzebuje czasu, by się zatrzymać. Nagłe unieruchomienie silnika stawia ją w trudnej sytuacji - wciąż się kręci, choć nie jest już smarowana. Pompa olejowa nie może jej pomóc, bo już nie pracuje. Mały dramat, którego nie widać. Zresztą, kto by dziś siedział i czekał? Przecież czas to pieniądz, nieprawdaż? Prawdaż. W tym przypadku całkiem nawet spory - ładnych parę tysięcy. Za wymianę turbosprężarki.

Siedem grzechów pana Zdzisława

Nie wiem, przez co dokładnie przeszedł okazyjny "Poldek", ale prezentował obraz nędzy i rozpaczy. Wystarczył kwadrans, by ustalić, że:

# Z racji przytępionego słuchu pan Zdzisław piłował silnik od pierwszych chwil po uruchomieniu (chciał mieć pewność, że chodzi).

# Wolne manewry wykonywał na półsprzęgle (co zademonstrował, wyjeżdżając z garażu).

# Dumny ze swego nabytku mył go co weekend ("Ale wiaderkiem, żeby kałuż nie narobić").

# Najczęstszym ładunkiem Poloneza była nieszczelna kanka z mlekiem wożona za przednim fotelem (dokąd doprowadził nas charakterystyczny, słodko-skisły zapach).

# 99 proc. niewielkiego przebiegu przypadało na 2,5-kilometrowy dystans dzielący wioskę od pobliskiego miasteczka ("Dalej to się, panie, nie wypuszczam").

# Tam też był systematycznie tankowany w zaprzyjaźnionej "stacji paliw".

# Stan hamulca ręcznego wskazywał, że właścicielowi nieraz przytrafiały się chwile zapomnienia.

Niby drobiazgi, ale... No właśnie. Kiedy się rozstawaliśmy, obie strony były zdegustowane: my samochodem, pan Zdzisław nami. Nie miał pojęcia, czemu zrezygnowaliśmy. Czy nie napisał w ogłoszeniu prawdy? Napisał. Czy nie dbał o samochód? Aż za bardzo. Wystarczyła nadmierna gorliwość i kilka niewinnych nawyków.

Zresztą, kto ich nie ma? Przykłady można mnożyć: za rzadko wymieniany olej i amortyzatory. Za niskie lub (choć to rzadziej) za wysokie ciśnienie w oponach. Opieranie ręki na dźwigni zmiany biegów i wbijanie ich na siłę. Nadużywanie wycieraczek (praca na sucho). Jazda z niedomkniętymi drzwiami. Zużywanie benzyny do kropli ostatniej i długotrwała jazda z pustym bakiem (na gazie). Dolewanie wody do chłodnicy i teflonu do skrzyni biegów. Wjeżdżanie na chodnik pod ostrym kątem. Zjeżdżanie zeń dwoma kołami (jednej osi) naraz. Zostawianie auta z kołem opartym o krawędź krawężnika, nieuruchamianie auta miesiącami, chronicznie przemoczone dywaniki itd., etc. Cóż niemal każdy z nas nieświadomie robi coś, co nie wychodzi autu na dobre. Najważniejsze, by nie przesadzać i w porę dostrzec błąd. W przeciwnym razie...

Wyjście awaryjne

Spytałem kiedyś kolegi, czemu nie wymienia oleju filtra i świec. - Mam zasadę, by nie drapać, jak nie swędzi - usłyszałem.

Potem, niestety, zanudzał mnie opowieściami, jaką to tandetę kupił, dlaczego mu nie odradziłem i co ma teraz robić.

Już miałem odpowiedzieć, że kto sieje wiatr, zbiera burzę, ale... - Sprzedaj - podpowiedziałem. Zbyt nisko oceniam swój talent dydaktyczny, by uczyć światłych ludzi myślenia w kategoriach przyczynowo-skutkowych.

Wkrótce pokazał mi ogłoszenie: Trzyletni, garażowany, z salonu, pierwszy właściciel...

źródło: http://wysokieobroty.moto.pl/auto/1,48316,2447592.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobre, fajnie napisane :cool1:

Wkrótce pokazał mi ogłoszenie: Trzyletni, garażowany, z salonu, pierwszy właściciel...

:polew: :polew:

Niestety..to standard :gwizdanie:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3. Częste mycie skraca życie?

O ile jest na sucho. Wiecie - wiaderko, szczotka i szmatka. Mało wody, dużo potu. Godziny pieczołowitego pucowania. Najlepiej co tydzień. Efekt murowany. Po roku całe auto pokryje pajęczyna zadrapań. Po trzech - straci resztki blasku. Po pięciu będzie wyglądało jak przetarte szmerglem. Tak odciskają swe piętno kwarcowe ziarenka piasku. Patrząc pod światło, najszybciej odkryjecie, czy poprzedni właściciel był zawołanym ekologiem i mył samochód tak, by tylko nie uszczuplić światowych zasobów wody.

Ehhhh u nas 80 % kilkuletnich samochodów posiada już takie koliste rysy widoczne pod światło, że aż głowa boli ;( Właśnie przez takie mycie - wiaderko, szmatka i wcieranie piasku w karoserię :wallbash: :wallbash: :wallbash: Dobrze, że istnieją myjnie ręczne i bezdotykowe bo musiałbym chyba zainwestować w karcher :gwizdanie: :kox:

Kiedyś jak jechałem z laską i ona kierowała, to mówię jej, że jak stoi na czerwonym świetle czy O ZGROZO!! na przejeździe kolejowym to niech do cholery nie stoi z wrzuconą 1 i wciśniętym sprzęgłem. Ona na to "a co to za różnica?" I weź tu jej tłumacz o palonym sprzęgle itd. :wallbash: Nie mówiąc już o wciskaniu sprzęgła za każdym razem przy wciskaniu hamulca - nawet przy wysokich prędkościach i tylko lekkim zwalnianiu nie wymagającym redukcji biegu co objawia się tym, że obroty spadają do wolnych, a puszczenie sprzęgła powoduje szkubnięcie z racji nagłego załączenia napędu :naughty:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tam gdzie ja mam garaz jest pełno emerytow i niestety jest kilku co dbaja o swoje auta tak jak pisze w tym artykule :wink4:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tymi emerytami to ja mam podobnie obok swojego garażu.. ale jest jeden co niedość że myje samochód co sobote żeby w niedziele do kościło pojechać to jeszcze co sobote go woskuje..

Szmatką i wiaderkiem ? :wink4:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam takiego dziadka :naughty:

Lata jeździł astrą(zagazowana)i nie pamiętam żeby w ogóle chodź raz świeczki wymienił.

Najgorsze jest to że nie ma pojęcia co robi :confused4:

Wpieniają mnie najbardziej ludzie którzy uważają że auto jest do zarobku a nie inwestowania :wallbash:

Ogólnie temat rzeka :wink4:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...