Przychodzi Staszek do Franka, patrzy, a przy rozpadającej się chałupie stoi piękny kort tenisowy, a na nim grają Nadal z Federerem. Widownia, sędziowie, chłopcy do podawania piłek, kamery. Staszek własnym oczom nie wierzy.
- Ty, Franek, co jest grane, czy ja śnię? Skąd to wszystko tutaj?
- No nic, złapałem złotą rybkę.
- Jak to?
- Ano tak to, złapałem, poprosiłem o spełnienie jednego życzenia i mam.
- A nie mógłbyś mi przypadkiem mi jej pożyczyć?
- Nie ma sprawy, aczkolwiek wiesz - rybka co prawda złota, ale stara już chyba, nie gwarantuję sukcesu.
Staszek bierze jednak rybę, niesie w słoiku po ogórkach do domu i rzecze do niej: A teraz słuchaj - chcę kupę złota...
No i sru - całe mieszkanie zawalone kupą błota.
Wk***iony Staszek wraca do kolegi z reklamacją, ten na to:
- A co ty, k***a, myślałeś, że ja chcę wielkiego tenisa ?