wczoraj miałem dziwna akcje , odpaliłem auto zapalił mi sie na fisie płyn chłodzący , otworzyłem maske , płyn ok , zgasiłem/zapaliłem - wszystko ok. Pojechałem na spota , zrobilem 4-5 kółek wkoło słupa przy lidlu , zaparkowałem pod Zakładami chemicznymi McD , wypiłem szejka , pogadałem z chłopakami , wsiadam odpalam , jade. Przejechałem z 200m zapalił mi sie olej na fisie , auto zaczeło delikatnie przerywac i zgasło , do końca było cisnienie oleju bo rzuciłem okiem na zegar.
Otwieram maske , wyciagam bagnet i sraczka - bagnet suchy Mysle sobie "ki c**j" cisnienie było w układzie a olej mi wjebało ??? Zadzwoniłem po Sqizzego zeby mnie ściągnął, wyciągam bagnet jeszcze raz - olej prawie na maxa tylko czysciutki bo swiezy , mogłem nie zauwazyc w ferworze walki - wiecie jak to jest gdy ma sie sraczke.
Próbowałem jeszcze ze 2 razy odpalić ale zapalał na 1sek i gasł. Podciągnelismy ta krowe pod blok , podpielismy vaga ale chińczyk nie ogarnął. Cos mnie tkneło i odłaczyłem aku na noc , teraz poszedłem na dół i auto pali normalnie , nic sie nie dzieje , nic nie wyskakuje..
WTF ????