Witam wszystkich. Chciałem wam opisać historyjkę związaną z moim autkiem. W poniedziałek pojechałem na umówioną wizytę do naszego mistrza Witka. Pojawiłem się w warszawie o godzinie 9. Zgonie z umową miałem zrobiony zabieg wymiany turbo od awx i oraz program. Autko jak się okazało miałem troszeczkę podłubane przez poprzedniego właściciela (dół od ajm, góra od awx) .Po zabiegu okazało się, iż motor dał się podkręcić do 167km i 370Nm. Zadowolony wracam do Poznania, bawię się moją nową mocą. Autko pomyka jak trzeba.Jadę sobie jadę, wjężdżam na autostradę, mijam bramkę konińską wszystko ładnie pięknie, 200km/h wyciągam bez zająknięcia. Do czasu, aż po 10 km za bramką za przeproszeniem auto się"wysrało". Myślę sobie fajnie, Witek spaprał robotę. Od 18 stałem na autostradzie a o 24 zagrzałem tyłek w domu. A teraz co się stało. Oczywiście następnego dnia serce mojej A4 wylądowało na stole operacyjnym. Okazało się, że rolka napinająca prawdopodobnie się poluźniła albo była za słabo skręcona, to spowodowało że pasek rozrządu zaczął trzeć o obudowę, a gdy ten już osiągnął połowę swojej średnicy po prostu przeskoczył. Dalej to już wiadomo, wielki pocałunek zaworów z tłokami i koniec jazdy, także nie była to wina tuningu. Teraz moje wnioski.
- Auto zawsze może omówić posłuszeństwa, to jest tylko samochód
- Witek to profesjonalista, nie chowa głowy w piasek, oferował swoją pomoc , za co mu bardzo dziekuję
- jadąc w trasę zimą warto mieć dwie rzeczy dodatkowe ciuchy albo koc, i telefon do jakiegoś znajomego laweciarza (ci z autostrady za holowanie 80km do poznania życzyli sobie 1 tyś. :gwizdanie:)
Koniec jest taki , że jeżdżę na silniczku ASZ od A3 po malutkim przebiegu. Pozdrawiam.