Sorry że odgrzewam kotleta, ale postanowiłem się nieco podzielić swoimi doświadczeniami po kilku godzinach walki z nieszczęsnymi śrubami górnymi.
Okazuje się, że temat jest nawet do opanowania w miarę.
Ja dziś rano zalałem śrubę WD40, a około 17ej godziny wziąłem się za rozbieranie. W międzyczasie jeszcze kilkukrotne polewanie WD40. Sprawa wygląda następująco. Nakrętka poszła bez problemu, zatem następny był solidny duży śrubokręt (pamiętający dobre czasy PRL) z metalową stopką na rękojeści, w który można walić młotkiem.
Ten płaski śrubokręt poszedł w szczelinę koło nakrętki. Trochę tłuczenia młotkiem i widać już było, że szczelina się powiększa, czyli sama obudowa w której siedzi śruba, na tym końcu już się zruszyła i puściła. Dalej założyłem dwie nakrętki w miejsce tej oryginalnej i w nie uderzałem młotkiem, żeby zruszyć śrubę nieco. Później trochę uderzeń w łeb śruby.
I właśnie od strony łba śruby znajduje się szczelina, w którą można od dołu wcisnąć śrubokręt. Wbijamy ten śrubokręt od dołu młotkiem, w międzyczasie znowu polewając WD40.
Jeśli uda się trochę rozszerzyć obudowę, to bardzo dobrze. U mnie wcale nie chciało jakoś konkretnie puścić, więc wziąłem klucz z długą rurką (jako przedłużka) i zruszyłem śrubę. Tym razem z dużym oporem, ale jednak puściła. Z drugiej strony mój mechanik niestety niefortunnie próbował odkręcić srubę i zruszył już jej łeb, więc mi zostało go ukręcić i wyciągnąć resztę. Poradziłem sobie metodą przedmówców, z nakręcaniem nakrętek i przeciąganiem śruby na drugą stronę. Uwaga jest tylko taka, że ja nakręciłem od razu dwie nakrętki i kręciłem dwoma na raz, żeby nie zerwać gwintu. Sam gwint okazuje się być bardzo mocny i mimo ogromnej siły której trzeba było użyć, wytrzymał do końca.