Nie wydaje Wam się, że w skali globalnej wciskanie bajek o kryzysie ma na celu właśnie takie przerobienie zwykłych ludzi, których jest 99%, żeby tyrali za marne grosze na ten 1% uprzywilejowanych?
Taka XXI-wieczna forma kapitalizmu, gdzie dzięki mediom, super-hiper-wiarygodnym agencjom ratingowym i tym podobnym skurwielom, wykorzystując masowe środki przekazu, w tym internet, straszy się ludzi tym pieprzonym kryzysem, który pewnie jest tak samo prawdziwy, jak zielone ludziki na Marsie - po to, by masy pracowały za przysłowiową miskę ryżu do usranej śmierci (zauważcie parcie na podwyższanie wieku emerytalnego w UE).
Nie żebym jakieś teorie spiskowe knuł, ale jak sięgnę pamięcią wstecz, te kilka lat, to:
- jakoś się rzadko te prognozy agencji ratingowych sprawdzają (a na panice spowodowanej wahaniami kursów na giełdach kto miał zarobić, to zarobił)
- jakim cudem, mimo kryzysu, te banki, co poupadały, dostały miliardowe dotacje na wygrzebanie się z "kłopotów", a ich zarządy pozarabiały grube miliony w różnych premiach - i nikt ich za to nie rozlicza, poza opinią publiczną, która sobie co najwyżej może zmarszczyć freda ze złości
- jak to się dzieje, że śledząc portale informacyjne można dostać kręcka, bo jednego dnia jest suuuper, wszystko rośnie, następnego już jest c**jnia, wszystko leci na łeb, na szyję - brak w tym jakiejkolwiek logiki, konsekwencji.
Przecież sytuacja na rynkach przykładowo surowców nie zmienia się aż tak dynamicznie, żeby to uzasadniać?
- jak to się dzieje, że prywatna firma publikuje jakieś z d*py wzięte ratingi z dnia na dzień decydując o tym, że dany kraj jest albo nie jest wypłacalny? Na jakiej podstawie tak naprawdę? I zaraz jest zamieszanie na rynkach walut.
- i wreszcie - no właśnie, po tym, co tu piszecie wynika, że większość firm radzi sobie nienajgorzej. Fakt, niektórzy mają problem ze znalezieniem pracy, ale sorry, w końcówce lat 90-tych bezrobocie sięgało 20%, w niektórych regionach jeszcze więcej, a który z Was jeździł wtedy samochodem choćby porównywalnym klasą do A4?
Mieszkam w Łodzi, ale pracuję w Gdańsku. Obserwuję, co się dzieje w tych miastach - wybaczcie, ale dla mnie ilość inwestycji infrastrukturalnych, w budownictwo itp., szczególnie właśnie w Gdańsku, nie wskazuje na kryzys - bo jaka normalna firma decydowałaby się na miliardowe inwestycje w obliczu zbliżającej się nieuchronnie ekonomicznej "zagłady"
Po prostu Ci, co to robią, myślą podobnie jak ja - kryzysu nie było, nie ma i nie będzie. Jedna wielka ściema. To, że jakiejś firmie teraz wiedzie się lepiej lub gorzej, to normalne prawa rynku regulowane przez konkurencję, popyt, podaż itp. I to są procesy zachodzące w gospodarce od istnienia kapitalizmu, czyli od XIX wieku.
chyba jednak sie mylisz :gwizdanie: Na studiach jeden z wykladowców mówił ze sporo podróżuje i po kryzysie był akurat w stanach... Mowił ze u nas nie było śladu kryzysu ale w stanach był ogromny. Kupa firm padła , pełno opuszczonych i porzuconych maszyn, fabryk.
A co do aut to spojrz... Co można było w latach 90 kupić za 1 wypłate?? rower dobry może A teraz kupujesz astre stara albo tico w gazie za 1000zl... To całkiem inne czasy chociaż w sumie nie odległe