Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Drodzy forumowicze,chciałbym poznać wasze zdanie.

Ma miejsce sytuacja gdzie zbiera się 4 ludków czy tam 5,od słowa do słowa umawiamy się na wspólny wyjazd za miasto,właściciel auta mówi że nie ma ochoty prowadzić bo daleko i po całym tygodniu pracy chciał by się napić piwa,i może jechać ale na fotelu pasażera,znajduje się jeden który mówi ze bedzie prowadził,na co właściciel się zgadza,i gdzieś tam po przejechaniu 70 km jest bum bo nie zmieścił się w zakręt,i ów kierowca mówi że go pierd.... Twoje rozwalone auto bo chiałeś żebym jechał,jak w takiej sytuacji postąpisz?,zaznaczam że wszyscy się znają.

Opublikowano

Powiadają że samochodu i kobiety się nie użycza. A w takim przypadku to tylko AC ratuje.... i jeden kolega mniej.

Boże uchroń mnie od przyjaciół bo z wrogami sam sobie poradze.

Opublikowano

Wg, mnie to jednak podchodzi pod zniszczenie mienia.

Niby tak, ale poniekąd na własne życzenie - użyczony samochód.

Z urzędu nikt się tym nie zajmie, pozostaje sprawa cywilna.

Opublikowano

szukaj prawnika

temat zniszczonego mienia może tu być na rzeczy

ale tak jak ktoś zauważył, kobiety auta i grzebienia się nie pożycza to raz, a po dwa - chroń mnie panie przed takimi przyjaciółmi ... :disgust:

k.

Opublikowano

Ja jestem zdania że jeśli przyp... to płacę,tak samo masz OC na takie sytuacje,kasujesz komuś furę płaci ubezpieczyciel,a swoje na własny koszt,użyczone czy nie jest sprawcą kolizji,i dokonuje jej przez własną nieuwagę,nie był niczym rozproszony,pytam dlatego że w tym temacie zdania są mocno podzielone.

Opublikowano

Co innego jak Ty pożyczasz od kogoś i mu rozwalisz a co innego jak właściciel auta Cię prosi żebyś pojechał bo mu się nie chce prowadzić czy piwko chce wypić, trzeba było nie pić tylko samemu jechać a nie teraz pretensje niewiadomo do kogo.

Opublikowano

Ja jestem zdania że jeśli przyp... to płacę,tak samo masz OC na takie sytuacje,kasujesz komuś furę płaci ubezpieczyciel,a swoje na własny koszt,użyczone czy nie jest sprawcą kolizji,i dokonuje jej przez własną nieuwagę,nie był niczym rozproszony,pytam dlatego że w tym temacie zdania są mocno podzielone.

Co innego jak Ty pożyczasz od kogoś i mu rozwalisz a co innego jak właściciel auta Cię prosi żebyś pojechał bo mu się nie chce prowadzić czy piwko chce wypić, trzeba było nie pić tylko samemu jechać a nie teraz pretensje niewiadomo do kogo.

Nic innego. Umowy pisemnej nie było. Zasad żadnych nie było, więc jak koleś skur... to można mu naskoczyć.

Sprawa kolizji powinna być zgłoszona na Policję. Policja ustala winnego (mandat). Mandat jest potwierdzeniem winy, i z tym można tylko iść do sądu.

Chyba, że koleś ma np. ubezpieczenie OC w życiu codziennym (dodają np. w pakiecie do ubezpieczenia mieszkań) - wtedy pewnie możnaby podciągnąć pod to samochód. Z tym,że pewnie suma ubezpieczenie byłaby za niska na pokrycie wszystkich szkód.

Darujcie sobie może dywagacje nt. jak być powinno, bo jak widać sprawca honor ma schowany głęboko w d... i pozostaje tylko droga sądowa.

Opublikowano

Pytam dlatego że takie sytuacje się zdarzają,już nawet nie to że jakaś dłuższa trasa,ale zwykła podwózka do domu,przykład,przyjedziesz pod jakąś knajpe autem zbadać teren,wchodzisz widzisz znajomych których dawno nie widziałeś,właściwie mówisz czemu nie,bo auto stoi na tyle blisko że jutro sobie po nie przyjdziesz,ale po wypiciu kilku piw stwierdzasz że jednak nie będzie Ci się chciało tak daleko chodzić.

Umowa ustna obowiązuje tak samo jak pisemna,jeśli jest w obecności świadków.

Opublikowano

Ale jaka umowa wogóle? Jak byś do mnie powiedział żebym Cię podwiózł Twoim autem bo Ci się iść nie chcę ale jak się coś stanie to ja pokrywam koszty to byś kopa jeszcze dostał na drogę żeby Ci się lepiej szło.

Umowa to może być jak pożyczę od Ciebie auto po potrzebuje jechać gdzieś tam i się umawiamy że jak coś się stanie to wszystkie koszty pokrywam ja, a nie jak Ci zrobię przysługę i Cię pijanego do domu odwiozę Twoim autem żebyś rano iść nie musiał albo żeby Ci pod knajpą czegoś nie rozj...

Opublikowano

Jak bym dał koledze auto i on prowadził a ja siedze obok i widze ze koles w pewnym momencie na np. łuku przesadza z predkoscią i nie hamuje tylko wjezdza w zakret jak popier.....y i bum to go biore za szmaty i nawet do sądu.

Bo był to wypadek z jego glupoty i on jest winny. Trudno jednego kumla mniej.

Inaczej z zdarzeniami losowymi.

Ale znam swoich kolegów i wiem kto by mogl jechać moim autem a kto nie. Na pewno nie każdy.

Opublikowano

Ale jaka umowa wogóle? Jak byś do mnie powiedział żebym Cię podwiózł Twoim autem bo Ci się iść nie chcę ale jak się coś stanie to ja pokrywam koszty to byś kopa jeszcze dostał na drogę żeby Ci się lepiej szło.

Umowa to może być jak pożyczę od Ciebie auto po potrzebuje jechać gdzieś tam i się umawiamy że jak coś się stanie to wszystkie koszty pokrywam ja, a nie jak Ci zrobię przysługę i Cię pijanego do domu odwiozę Twoim autem żebyś rano iść nie musiał albo żeby Ci pod knajpą czegoś nie rozj...

w tym przypadku jesli miala miejsce kolizja drogowa to wine ponosi kierowca... przeciez nikt go nie zmusil do jazdy tym autem, a skoro wsiadl to znaczy ze posiada uprawnienia do kierowania pojazdem (prawo jazdy) i co za tym idzie zna przepisy drogowe, czyli wie jak nazlezy sie zachowac na drodze a przynajmniej powinien... widocznie jechal za szybko i wypadl z zakretu a rownie dobrze mogl jechac wolnie... to on powinien o tym wiedizec skoro dostal prawo jazdy... i tu nie ma znaczenia czy wszysscy sie znali czy nie... a jezeli kierowca mowi ze go to "pier..... ", "Twoje rozwalone auto bo chiałeś żebym jechał" to mozna dochodzic w sadzie jesli juz jest po fakcie i zadna policja nie byla na miejscu i nic nie bylo spisane, zadne protokoly.. to wydaje mi sie ze zostaje sprawa sadowa... w sadzie niech sie tlumaczy ze go to nie obchodzi bo to nie jego auto i ze ktos mu kazal jechac.... to co... jak kaze mu wskoczyc do studni to tez skoczy? wyrazil zgodę to jechal...czyli znal przepisy.. sprawa dla mnie jest prosta...

Z resztą kolego NYNA mówimy o sytuacji gdzie rozwalone jest tylko auto,a jesli w tam w Częstochowie kopiecie się po d*pach za przysługi,to mnie tam to nie interesuje,jestem też ciekawy czy jeśli Ty byłbyś sprawcą kolizj to mówił byś tak samo.,

Opublikowano

Ale jaka umowa wogóle? Jak byś do mnie powiedział żebym Cię podwiózł Twoim autem bo Ci się iść nie chcę ale jak się coś stanie to ja pokrywam koszty to byś kopa jeszcze dostał na drogę żeby Ci się lepiej szło.

Umowa to może być jak pożyczę od Ciebie auto po potrzebuje jechać gdzieś tam i się umawiamy że jak coś się stanie to wszystkie koszty pokrywam ja, a nie jak Ci zrobię przysługę i Cię pijanego do domu odwiozę Twoim autem żebyś rano iść nie musiał albo żeby Ci pod knajpą czegoś nie rozj...

w tym przypadku jesli miala miejsce kolizja drogowa to wine ponosi kierowca... przeciez nikt go nie zmusil do jazdy tym autem, a skoro wsiadl to znaczy ze posiada uprawnienia do kierowania pojazdem (prawo jazdy) i co za tym idzie zna przepisy drogowe, czyli wie jak nazlezy sie zachowac na drodze a przynajmniej powinien... widocznie jechal za szybko i wypadl z zakretu a rownie dobrze mogl jechac wolnie... to on powinien o tym wiedizec skoro dostal prawo jazdy... i tu nie ma znaczenia czy wszysscy sie znali czy nie... a jezeli kierowca mowi ze go to "pier..... ", "Twoje rozwalone auto bo chiałeś żebym jechał" to mozna dochodzic w sadzie jesli juz jest po fakcie i zadna policja nie byla na miejscu i nic nie bylo spisane, zadne protokoly.. to wydaje mi sie ze zostaje sprawa sadowa... w sadzie niech sie tlumaczy ze go to nie obchodzi bo to nie jego auto i ze ktos mu kazal jechac.... to co... jak kaze mu wskoczyc do studni to tez skoczy? wyrazil zgodę to jechal...czyli znal przepisy.. sprawa dla mnie jest prosta...

Z resztą kolego NYNA mówimy o sytuacji gdzie rozwalone jest tylko auto,a jesli w tam w Częstochowie kopiecie się po d*pach za przysługi,to mnie tam to nie interesuje,jestem też ciekawy czy jeśli Ty byłbyś sprawcą kolizj to mówił byś tak samo.,

A Ty co? Masz pretensje, że sobie "przyjaciół" dobrać nie umiesz? Czy o coś innego, bo już nie rozumiem :mysli:

Wiesz już, co można zrobić w tej sytuacji, a czego nie. To nie nasza wina, że najwidoczniej byłeś naiwny i dałeś samochód jakiemuś matołowi, w dodatku bez honoru.

Opublikowano
w tym przypadku jeśli miala miejsce kolizja drogowa to wine ponosi kierowca... przeciez nikt go nie zmusil do jazdy tym autem, a skoro wsiadl to znaczy ze posiada uprawnienia do kierowania pojazdem (prawo jazdy) i co za tym idzie zna przepisy drogowe, czyli wie jak nazlezy sie zachowac na drodze a przynajmniej powinien... widocznie jechal za szybko i wypadl z zakretu a rownie dobrze mogl jechac wolnie... to on powinien o tym wiedizec skoro dostal prawo jazdy... i tu nie ma znaczenia czy wszysscy sie znali czy nie... a jezeli kierowca mowi ze go to "pier..... ", "Twoje rozwalone auto bo chiałeś żebym jechał" to mozna dochodzic w sadzie jesli juz jest po fakcie i zadna policja nie byla na miejscu i nic nie bylo spisane, zadne protokoly.. to wydaje mi sie ze zostaje sprawa sadowa... w sadzie niech sie tlumaczy ze go to nie obchodzi bo to nie jego auto i ze ktos mu kazal jechac.... to co... jak kaze mu wskoczyc do studni to tez skoczy? wyrazil zgodę to jechal...czyli znal przepisy.. sprawa dla mnie jest prosta...

Z resztą kolego NYNA mówimy o sytuacji gdzie rozwalone jest tylko auto,a jesli w tam w Częstochowie kopiecie się po d*pach za przysługi,to mnie tam to nie interesuje,jestem też ciekawy czy jeśli Ty byłbyś sprawcą kolizj to mówił byś tak samo.,

To Ci powodzenia życzę w sądzie i długich lat czekania na rozstrzygnięcie :gwizdanie:

W Częstochowie nie musimy nikogo kopać bo mam normalnych kumpli i jasne jest, że jak ktoś kogoś prosi o taką przysługę bo chce się napić to pretensji później nie ma jak się coś stanie.

Poza tym widzę że dla Ciebie osoba która tylko posiada prawo jazdy to już odrazu z urzędu umie dobrze jeździć i wszystko powinna wiedzieć, a tak to chyba nie jest.

Jak już jesteś tak bardzo ciekawy co ja bym zrobił to Ci powiem bo miałem kiedyś taką sytuację że dałem samochód koledze (który miesiąc wcześniej zdał prawko) bo ja już nie mogłem prowadzić a on akurat nie pił, a że nie chciało mi się po taxi dzwonić to jego poprosiłem żeby pojechał chociaż wiedziałem że nie ma ani praktyki ani doświadczenia w prowadzeniu, ale stwierdziłem że da radę.No i pech chciał ze nie dał bo za szeroko wyjechał z uliczki i uderzył w auto jadące z przeciwka, całe szczęście prędkość była mała (droga osiedlowa) i tylko były drobne uszkodzenia. Z drugim kierującym się dogadałem i wziął kasę a od kumpla nawet nie chciałem słyszeć o jakimś naprawianiu mojego auta.Od tej pory mam nauczkę i zwracam uwagę na to jak kto jeździ a nie tylko czy ma prawo jazdy i nie dla tego że boje się o swój samochód bo to tylko rzecz, ale wsiadając z kimś do auta powierzam mu coś o wiele ważniejszego moje zdrowie i życie.

Opublikowano

Ja nie mam tego problemu,zadając to pytanie na forum chciałem uzyskać odpowiedzi,u mnie na osiedlu miała miejsce taka sytuacja,chłopaczek powiedział że wie że to on zawinił i zwróci kase za naprawę,ale są też tacy co mówią że by nie dali i tu wymówek jest mnóstwo,a to jest tylko w czystej postaci tchórzostwo,penerstwo i uciekanie od odpowiedzialności,idąc Twoim tokiem myslenia,jeśli jakiś najebany będzie sobie szedł i nagle zapragnie wmontować Ci cegłę w przednią szybe,to też nie będziesz dochodził swojego?,nie mów mi że nie prowadził itd,ale uszkodził pojazd.

Opublikowano

Ty chyba mylisz trochę pojęcia jeżeli wandalizm porównujesz do koleżeńskiej przysługi, no ale to już twój problem.

Opublikowano

Nie myle pojęć,jest akcja i reakcja,przyczyna i skutek,bo ten wandal powie że pomylił auta,myslał ze to auto dłużnika,jego spotka kara,a tego co rozwalił komuś auto przejdzie to bokiem?

Opublikowano

No widzę że dyskusja nie prowadzi do niczego skoro ty nie widzisz różnicy pomiędzy celowym działaniem (niszczeniem czyjejś własności), a nieumyślnym uszkodzeniem samochodu kumpla który sam Cię prosił żebyś nim jechał. Więc kończę tą dziwną dyskusję bo chyba wszystko już zostało powiedziane a Twoje argumenty są dla mnie dziwne i nie przemawiają do mnie wogóle.

Opublikowano

W firmie mieliśmy podobną sytuację...

Poprosiłem kumpla, żeby zabrał A4 z firmy i gdzieś zajechał, mówiłem mu żeby jechał spokojnie. Na remontowanym węźle/dwupasie w Bielsku, ktoś mu wyjechał zza słupków, poleciał bokiem w słupki (nawet zwrotnice skrzywił). Sprawca uciekł. Kolega sam zaproponował, że zapłaci za szkodę. Ze średniego spalania i z jego opisu zdarzenia, można było się domyśleć jazdy pełnym piecem. Zapłacił 23% udziału własnego i stracone zniżki na okres 2 lat.

Kolejna sytuacja to jak ostatnio pracownika oślepiło słońce. Wjechał w inny samochód przy prędkościach parkingowych. Nic nam nie zapłacił, też nikt od niego nie chciał - przy normalnej jeździe każdemu się może zdarzyć.

Moim zdaniem jeśli właściciel samochodu siedział obok i nie reagował na zbyt szybką jazdę (o ile była, a pewnie była), to nie powinien chcieć kasy od kierującego.

A jeśli wszystko było przepisowo, no to trudno, ale raczej domaganie się kasy od kierowcy nie jest OK.

Opublikowano

Logiczne - jako właściciel pojazdu chciałbym 100% od kierującego, jako kierujący nie chciałbym płacić właścicielowi w ogóle :)

Jeśli ja bym jechał autem kumpla albo kumpel moim (i mówię o bardzo dobrych kumplach, a nie o znajomych) to logiczne, że właściciel chciałby 100%, kierujący 0% i najuczciwsze rozwiązanie to każdy daje 50% - w końcu jest jakby wina obu - kierowcy, bo on kierował oraz właściciela, bo poprosił o kierowanie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...