Nawet nic mi nie mów o śniegu... Byłem dziś w Warszawie. Jazda w obie strony to horror jakiś, warstwa ubitego śniegu na drodze, ślisko niczym na lodowisku, na dodatek sama stol(n)ica jest fatalnie odśnieżona. Chciałem gdzieś zaparkować w bocznej uliczce, wpier*** się w jakieś lodowe koleiny i zawisłem. Mało nie spaliłem sprzęgła próbując się stamtąd wydostać, na szczęście jakieś dwa lokalne czerwononose renifery mnie wypchnęły. Ale i tak po wyjechaniu stamtąd znalazłem jakiś kawałek niezidentyfikowanego plastiku. Przy najbliższej okazji muszę zajrzeć pod spód i sprawdzić rozmiar zniszczeń