ja sobie nie wyobrażam, zeby z ludźmi jeździc... Mój licznik w 5 dni tygodnia bo weekendy z reguly mam wolne, przeskakuje o jakies 6tys. km, czasami po całym dniu za kólkiem, jadąc w nocy jeszcze, moge sobie zjechac i zawsze chociaż na głupie 15 minut zmrużyć oko, a jadąc z ludźmi, nie powiesz im, żeby wyszli se na chwile z auta bo jestes tak wykończony ze musisz chwilke się przespac, żeby dojechac do celu... jak dla mnie zbyt duża odpowiedzialność, nie wiem jak chłopaki z busików dają rade....
Dwa razy mi się zdarzyło że niestety ale ekipa musiała iść na spacer a ja kimałem. Łapałem się też na tym że kładąc się w domu do łóżka zastanawiałem się gdzie mi znikły km i nie umiałem sobie przypomnieć trasy (ale to zapewne znasz). Wiesz jak jedziesz pod presją czasu (np. ktoś musi zdążyć na samolot) to jedziesz, a wracasz na pusto i można sobie pozwolić na drzemkę. W tedy też inaczej jakoś siły sobie rozplanować idzie. Najgorsze są przemądrzali pasażerowie którzy zjedli autostrady i sapią Ci na karku (szybciej szybciej) ale po jakimś czasie się człowiek uodparnia
niestety, ale znam to bardzo dobrze... Wszystko jest dobrze, dopóki nic się nie stanie... mi juz zdarzyło sie 2 razy przysnąć ale na szcżescie byly to sekundy i nic sie nie wydarzyło :facepalm: Jakoś wychodzi mi juz bokiem ten transport, co innego jak masz tacho, 8h i koniec, pauza... Ale w ogóle ta ciągła rozłąka ze wszystkimi, znajomi, rodzina, auto to mnie jakos dobija, wiec dlatego szukam czegoś na miejscu Jak do grudnia nic nie znajde, to biore tą fuche od Mirona na Boże Narodzenie o ile znów bedzie kogoś szukał :polew: Uciekam spać, pogadamy na żywo kiedys o przygodach za kółkiem