Chyba kolega przysnął lub zasłabł.Uderzył w tył przyczepy(obaj byli szwagrami),która stała na skrzyżowaniu z całej siły.Nie było nawet sladów hamowania,ani żadnego skrętu na bok.Centralnie walnął.Jechał mniejsza wywrotką.Wracali z budowy i mieli do bazy jakieś 5 km.Byłem na miejscu ,to było 14 lipca.Szok,nie da sie opisać.Przykre,chwila i już kogoś nie ma A jeszcze jest tez dobre to że znalazło sie 3 kierowców co też podobno zostały uszkodzone im auta.Twierdza że na naszych pojazdach był gruz i kamienie i spadły im na pojazdy.To nie jest prawda.Auta oba były puste.Że zyja miedzy nami takie hieny,aż nie chce się wierzyć.