To tak jak ja replike beretty g10... Nawet jej kiedyś użyłem, we Wrocławiu pod koroną się przydała. Sobota, piękna pogoda, postanowiłem furmane wyglancować. Lakier, szyby, felgi, wiecie... No miód malina. W niedziele młodej zachciało się wybrać na zakupy. OK. Wsiadamy, jedziemy. Światła pod koroną, klima pięknie chłodzi, słoneczko za szybą, na blacie jakieś 28 stopni... Do świateł stałem bodajże czwarty w kolejce. PACZE, łebki chodzą i próbują coś tam dorobić. Uchylam więc lekko szybę i grzecznie proszę, by nie mył, bo jest czysta, co było zresztą widać. I tu nagle łepek leje mi coś brudnego ochydnego na szybę i rozmazuje po całości... Mówie do młodej "OO NIIEEEEE". Otwieram szybę bardziej: "O co Cie kurrrwa prosiłem?!" co słyszę w odpowiedzi? "Daj zarobić"... No to nie wytrzymałem... Panowie... Ten magiczny "KLIK" odpinania pasów... Otwieram schowek, przeładowuje, wychodzę z samochodu, tylko wycelowałem w kierunku gościa... Nie wiem jaki ułamek sekundy minął, ale z całym majdanem i swym wiernym kompanem byli już na drugiej strony skrzyżowania... Mina gościa z passata obok - bezcenna