Ja w styczniu sprzedałem swojego Citroena ZX-a (1.4i Avantage, 5d).
Wystawiłem go na otomoto za 1200, bo chciałem za niego 1000, więc żeby było z czego zjechać.
W opisie walnąłem pełną historię "u mnie" (5 lat) ze szczegółowym opisem co, kiedy i na jakich częściach było robione. Prawie na wszystko miałem rachunki i faktury.
Następnie wypisałem WSZYSTKIE usterki do usunięcia, jakie miało w momencie wystawiania na sprzedaż (były to w sumie drobiazgi w stylu łączników stabilizatora czy końcówki drążka). Generalnie żaden kupujący nie byłby mnie w stanie niczym zaskoczyć, nawet gdyby zażyczyłby sobie wizytę w serwisie (co przy tak małej wartości tego 18-letniego auta było mało prawdopodobne w sumie).
Kupiec znalazł się chyba po 7 czy 8 dniach. Gdy przyjechał na oględziny, powtórzyłem mu prosto w oczy to, co napisałem na otomoto. Nie robiłem mu żadnych problemów - sam się przejechał, sam miał okazję wszystko obejrzeć i posprawdzać i stwierdzić, że faktycznie parę rzeczy jest do zrobienia (o czym doskonale wiedział z mojego opisu). Sam też mógł się przekonać o tym, że naprawdę na 18-letnim aucie nigdzie nie było żadnych sladów rdzy, a wnętrze było zadbane i nie zniszczone, poza naturalnym zużyciem.
Dbałem o ZX-a i wiem, że o każde następne auto (za niedługo A4 B5 ) też będę dbał.
I też oczekiwałbym od sprzedawcy, że będzie ze mną w 100% fair, tak jak ja byłem wobec nabywcy mojej Cytryny.
Czy uważam, że moje auto było okazją?
TAK. Tak uważam. Dla kogoś, kto miał tysiaka do wydania na auto, które mu jeszcze z rok, dwa ma posłużyć np. na dojazdy do pracy czy na uczelnię - była to okazja za***ista.
Wiem o tym, bo 5 lat ten samochód woził mnie i moją rodzinę wszędzie i nigdy mnie nie zawiódł.