Koledzy mam taki problem. Jak co sobotę wziąłem się za mycie auta. Zawsze myję auto z włączonym radiem w środku, przy osuszaniu otwieram drzwi i słucham sobie. Umyłem auto, poodkurzałem w środku (całość trwała max 2h), wsiadam, chcę odpalać i.... i d*pa, brak prądu. Rozrusznik próbował zrobić pół obrotu i dalej nie wydolił. Otwieram maskę, chcę podładować aku, trochę wody na nim było (ale zawsze trochę wody się zbierało po myciu), podpinam prostownik i nie chce ładować. Podpinam prostownik pod drugie auto, ładuje bez problemu. Przekładam aku z innego auta, odpala bez problemu. Wniosek - padnięty akumulator. Akumulator ma 4,5roku, nigdy z nim nie było problemu, nigdy nie musiał być ładowany. Codziennie auto przejeżdża min 40km, więc odpowiednią ilość ładowania myślę, że ma zapewnioną. Napięcie mierzone na aku ok.13V. Czy da się go jakoś jeszcze uratować czy raczej już złom? Dziwi mnie tylko że tak wyzionął ducha z dnia na dzień, bez żadnych oznak, zawsze przy wymianie aku w poprzednich samochodach to było widać że już nie trzyma tak jak powinien.
Obecne aku to Centra Fututra 77ah. Dodam, że na nim jest takie oczko, dzięki któremu można sprawdzić stan naładowania aku, oczko jest zielone, więc teoretycznie ok. Jeśli aku do wymiany to brać takiego samego czy może jednak Varta lub Bosch lepsze?