O właśnie ... dokładnie od tego
Wpadła mi niedawno kartka z Twojego pamiętnika:
Kochany pamiętniczku:
Czy zdajecie sobie sprawę z niedozwolonej, zmysłowej przyjemności, jaką czerpię z dłubania w nosie? Zawsze dłubałam, do dziecka — to bardzo wyrafinowana przyjemność, której można oddawać się na wiele różnych sposobów. Delikatny mały palec potrafi oderwać od wnętrza nosa wysuszoną kozę i wyciągnąć ją na zewnątrz do inspekcji. Potem kozę można zgnieść w palach na małe ziarenka i posypać nią podłogę, jak solą. Grubszy, bardziej stanowczy palec wskazujący potrafi wydobyć na światło dzienne miękkie, oporne, zielonkawe i żółte gluty, którymi można bawić się w palcach, jak galaretką, żeby potem rozsmarować na krześle albo na biurku i patrzeć, jak wysychają na organiczny wiór. Ile krzeseł i biurek zdołałam w życiu w ten sposób zbezcześcić, kiedy nikt nie patrzył? Czasem gluty zmieszane są z krwią: zakrzepłą brązowe grudki albo świeżą, czerwoną, jeżeli palec zbyt gwałtownie tarł o śluzówkę. Boże co za seksualna przyjemność ! To fascynujące nagle spojrzeć z innej perspektywy na stare, utarte zwyczaje: zobaczyć wylewające się „smarkozielone morze” i zadrżeć z obrzydzenia wywołanego takim odkryciem.