mamy podobnie ja uwielbialem w weekend w nocy posmigac sobie po pustych ulicach, ewentualnie pojechac na jakis duzy parking (pod warunkiem, ze bylo mokro) i pouzywac sobie quattro lubie doprowadzac samochod do granic mozliwosci trakcyjnych i ewentualnie korygowac bledy, gdy przeciagne go poza linie przyczepnosci co sprawia to duza frajde oczywiscie wszystko w mozliwie bezpiecznych warunkach (pusta droga, duzy plac, itp.). nie mowie, ze zwykla jazda nie sprawiala mi przyjemnosci, mimo, ze silnik nieduzy (w porownaniu do Twojego, snowboarder ) to brzmial slicznie i nawet bezcelowa jazda po miescie sprawiala duza przyjemnosc. niestety, auto sprzedalem i nie predko doczekam sie nastepnego :/ (to tak w ramach off topa).
a co do dluzszych tras - uwielbiam je co kilka miechow jezdzimy z ojcem za granice naszym poczciwym vanem, zazwyczaj do Niemczech lub Austrii. na trasie za kolkiem czuje sie swietnie, zwlaszcza, ze pod butem wisi 176KM i wyprzedzanie to czysta przyjemnosc (przyspieszenie + muzyka dla moich uszu - dzwiek V6 ). a tamtejsze drogi to poezja, zwlaszcza jesli chodzi o Austrie. mnostwo kretych ale szerokich drog na wsiach, serpentyny w gorach, z jednej strony barierka, za barierka kilkadziesiat metrow w dol, z drugiej sciana z kamienia - troche to przerazajace ale zmusza do skoncentrowania sie na jezdzie i jest niesamowicie przyjemne (nawiasem mowiac u nas tez trzeba ostro sie koncentrowac - ale po to, zeby omijac dziury i studzienki ). a i kierowcy jezdza zupelnie inaczej niz w Polsce, wiedza na co moga sobie pozwolic jadac swoim samochodem i mimo kretych drog nie ciagna sie 20 km/h tylko jezdza bardzo zwawo i dynamicznie.
ale sie naprodukowalem