Rozumiem że auto dostało w dupe bo mój styl jazdy nie jest zbyt delikatny...
Jeżdze też dość dużo bo przez rok (tele mam auto) zrobiłem ponad 60 kkm.
Dotychczas nie oszczędzałem na serwisie, ale powoli zaczynają mnie te naprawy przerażać bo nie mówimy o małych sumach.
Rok temu zaraz po zakupie zmuszony byłem wymienić sprzęgiełko alternatora.
Znam jeszcze z 4-5 osób które wymieniały ten element a jeden kolega nawet 2 razy.
Następnie rozerwało jakiś węzyk- to jeszcze rozumiem, nie oszczedzam auta moglo się coś zj******.
Potem padnięty czujnik temperatury paliwa... nawet nie próbuje się domyślać co mogło być przyczyną, bo poprostu nie mam pojęcia...
Potem autko mnie oszczędząło przez pare miesięcy żeby na przeglądzie przy 90kkm wyszło że pęknięta jest chłodnica recyrkulacji spalin (kolega miał to samo). Umówiłem się na naprawe na tydzień po przeglądzie (musieli sprowadzić część). Ponieważ pan w ASO mnie zapewniał że moge jezdzić tak bez obaw, wybrałem się do Katowic i w połowie drogi chłodnica się całkiem urwała co skutkowało spadkiem mocy, ryczeniem silnika i tym że całe spaliny leciały pod maske.
W międzyczasie zgłosiłem że przy redukcji biegów silnik jakby dobija do czegoś, więc "fachowcy" wymienili mi poduche pod skrzynią... ale silnik jak dobijał tak dobija.
Przez pół roku nasilało się szarpanie przy 2000obr. co spowodowane było EGRem który został wyłączony i wszystko ustało (w ASO byłem z tym 4 razy i dopiero za czwartym razem koleś stwierdził że "rzeczywiście coś jest nie tak").
Zresztą tak samo jak ze "sprasowana" przekładnią kierowniczą i strzelającym przegubem...
Ostatnia naprawa to całiem urwany EGR który mnie dopadł w Chorwacji.
Padnięte łożysko wentylatora też chyba nie wynika ze stylu jazdy... :kwasny: