To może ja się szerzej podzielę moją historią z 2.0 TFSI. Nieco off-topic, bo dużego problemu olejowego nie miałem (a przynajmniej tak mi się wydawało), ale skończyło się na generalnym remoncie silnika, w tym wyeliminowaniu poboru oleju. Ale po kolei.
Audi kupiłem w sierpniu 2015, od jakiegoś handlarza, przez jakiś komis w Garwolinie. Od początku zdawałem sobie sprawę, że kiedyś może mnie czekać remont silnika. Przed zakupem dołożyłem wszelkich starań, aby samochód jak najlepiej sprawdzić. Auto sprowadzone ze Szwajcarii, nie było zarejestrowane w PL. Pojechałem z samochodem do ASO w okolicach Nadarzyna, Samochód w stanie idealnym, potwierdzony przebieg 175kkm (zrobiony w 4 lata, bo pierwsza rejestracja w lipcu 2011). W ASO uprzedzono mnie, że silniki mają problem z olejem, więc może mnie czekać remont, a że był chip ABT (już usunięty, takie same info miałem od sprzedawcy) nie mam co liczyć na partycypację Audi w kosztach. Żadnych oznak wypadków, oprócz malowanych drzwi po prawej stronie, o czym również informował mnie sprzedający, nie stwierdzono.
Zdecydowałem się na zakup, bo w mojej ocenie cena za ten model/konfigurację wyglądała atrakcyjnie, nawet jeśli faktycznie czeka mnie remont silnika za kilkanaście tysięcy.
Ku mojemu zaskoczeniu samochód nie brał dużo oleju, z moich pomiarów wyszło jakieś 200ml na 1kkm, więc całkiem znośnie. Jakieś 1,5 roku samochód sprawował się bez zarzutu. W międzyczasie udałem się do jednego z tunerów aby podnieść nieco moc. Ku mojemu zaskoczeniu, okazało się że program ABT nie był jednak usunięty, a hamownia pokazała 254KM i 402NM. I tu ciekawostka. Czekając na swoją kolej, jeden z klientów podszedł do mojego samochodu i patrząc pod otwartą maskę od razu stwierdził, że samochód był walnięty w prawy przód. Mocowania nie oryginalne itp. Jakim cudem ASO tego nie zauważyło? Pozostaje jedynie spekulować....
Wszystko było w porządku aż do stycznia tego roku. Pech chciał, że kontrolka silnika zapaliła się 3 tygodnie przed moim ślubem, a mieliśmy do niego jechać właśnie moim pięknym Audi.
Samochód odstawiłem nie do ASO, tylko do jednego ze znanych specjalistów od tych jednostek. Pierwsza diagnoza - dziury w układzie dolotowym, koniecznie rozrząd do wymiany, pompa wody cieknie więc też do zrobienia. A czy coś więcej - wyjdzie w praniu.
Niestety wyszło. W ocenie mojego mechanika, silnik był naprawiany "na kolanie", byle jeździł i sprzedać. Silikon, części nie od tego modelu, uszkodzone tłoki, na tłokach wyskrobane numery, częściowo naprawiony rozrząd po zerwaniu łańcucha, pęknięte żeliwo turbo, uszkodzona pompa wody itp itd.
Jedyne pocieszenie że zidentyfikowane wcześniej zderzenie prawym przodem było delikatne, uszkodzone były tylko mocowania reflektora, nic poważnego.
Naprawa w ekspresowym tempie, żeby zdążyć na ślub, była bardzo kosztowna. Ale silnik praktycznie nowy Z perspektywy czasu nieco żałuję, bo wkładając nowe, oryginalne turbo czy układ paliwowy, za niewielką dopłatą pewnie mogłem włożyć coś lepszego, bardziej przyszłościowego. Ale wówczas nie myślałem o tuningu tylko o czasie.
Od remontu minęło 5 miesięcy, przejechałem blisko 6kkm. Samochód sprawuje się bez zarzutu, oleju praktycznie nie ubywa. W międzyczasie zrobiłem stage2, mocy nieźle przybyło, ale to temat na inny wątek.
Oby już więcej bez takich przygód...