Koledzy mam taki kłopot, w 2009r w wakacje wróciłem z miasta na wioskę i kilka km przed domem hamulec mi jakoś tak dziwnie wchodził w podłogę ale myślę dojadę do domu. Jestem już pod domem, wychodzę z auta i patrzę a z przedniego prawego koła lecą kopty dymu, gdy ostygł pojechałem się przejechać i zobaczyć czy hamulec jest ok i tak do 90km/h jest ok to myślę nic się nie stało, bedzie jeździło. Problem pojawia się przy dużych prędkościach gdy przyjdzie mi zwolnić na autobanie powiedzmy z 170km/h do 100km/h to pod nogą mam kamień, pedał jest taki twardy że żeby zwolnić to muszę dobrze myśleć żeby komuś w nie wjechać. Teraz moje pytanie, czy padł mi zacisk tego koła? Płyn miałem spuszczany nie w całości ale połowa została wymieniona przy okazji odpowietrzania bo myślałem ze to przez zapowietrzone hamulce ale nie, problem jest dalej. Poradźcie coś.