Dom wariatów. Lekarz siedzi na dyżurce, wokół sajgon. Szaleńcywchodzą sobie na głowę, wydzierają się, bija się. Kompletny odjazd.Skaczą po łóżkach, jedzą karaluchy, rzucają się poduszkami.Nagle do lekarza podchodzi taki najbrudniejszy. Koszula - ścierwo, pazuryczarne, tłuste włosy, na nogach podarte kapcie, nieogolony, sińce pod oczami.Lekarz na niego patrzy i mówi:- A co to takie piękne do mnie przyszło? Małpka?Facet nic - A może Napoleon
albo jaki Książę?
Facet nic
- A może to taki piękny przybysz z obcej planety nas odwiedził?
A facet na to:
- Panie, ogarnij Pan ten pierdolnik, bo mi tu kazali Neostradę
podłączyć!