A pięknego dnia dzisiejszego, jakaś je*ana ku*wa zostawiła mi na parkingu taką oto niespodziankę:
Ręce opadają... Masakra. Na razie będę z tym żył. Do malowania są też ranty błotników bo ruda, maska bo odpryski i grill bo z plastiku schodzi farba. Wszystko zrobię za jednym zamachem ale za radą kuzyna lakiernika nie w zimę, a na wiosnę.
Wr.