Tylko że auto to nie jest kupa stali na kołach, która jeździ jak wszystko gra, a jak jakiś element zawiedzie, to trzeba go wymienić. Tak traktowane auto nie daje takiej radości, co zadbane w każdym szczególe. Wyobraźcie sobie moją minę jak po pierwszej nocy poza parkingiem strzeżonym po lakierce całego auta (bez klap i dachu) ujrzałem kilka dłuuugaśnych rys na prawym tylnym błotniku. Było to półtora roku temu. W tym roku po pozostawieniu auta pod marketem zauważyłem głębokie wcięcie (nożem?) na zderzaku tuż poniżej lewej tylnej lampy.
Ale i tak uważam, że warto dbać o zewnętrzny wygląd auta, i tak potrafię spędzić pół dnia na ręcznym wygładzaniu i woskowaniu auta.