Próbowałem polskich dorszy. Niestety pojechałem nieprzygotowany, bo zakładam, że wypożyczalnia sprzętu na łajbie będzie. Jak się okazało była, ale na kotwicach można było siadać bez obawy o zdrowie , a jak zacząłem marudzić, że mam żyłkę w spiralkę, i do tego kij bez szczytówki (złamana) i przelotki były popękane, to bosman powiedział: widać, że z Warszawy, zawsze marudzicie, bo nie umiecie łapać :gwizdanie: Potem wyjął z pod pokładu ładny sprawy zestaw, wyciągnął dorsza i tyle. Wszyscy który wypożyczyli wrócili o kiju, kto miał swój sprzęt, tan miał rybę. W przyszłym roku wybieram się jeszcze raz, ale tym razem najpierw małe zakupy