Witam, nie znalazłem podobnego tematu w opcji szukaj więc piszę. Wczoraj podczas powrotu z pracy stało się coś bardzo dziwnego mianowicie: jechałem sobie spokojnie, nagle autku tak jakby odcięło zapłon (co prawda diesel ale objaw jak przy braku iskry w benzyniaku) wszystko zgasło, (światła, deska, i co możliwe) po chwili zaświeciły się wszystkie możliwe kontrolki na desce rozdzielczej wrócił "zapłon", po chwili kontrolki zgasły i wszystko wróciło do normy. Zatrzymałem się, odczekałem chwile i ponownie ruszyłem (nie gasiłem silnika), po przejechaniu może 10 metrów znów to samo. Znów się zatrzymałem zgasiłem silnik. Po chwili odpaliłem, o normalnie wróciłem do domu. Od razu do kumpla, zvagowałem - zero błędów. Miał ktoś podobny przypadek? Aha myślałem że może mi sie klemy poluzowały na akumulatorze ale nie, ok. Więc co?