Panowie mam taki problem mianowicie:
Kupiłem moje auto w maju tamtego roku. B6 sedan 2.0 ALT 2001 194kkm. Po kupnie okazało się, że prąd gdzieś ucieka.
Trzeba było wymienić zamek w drzwiach od kierowcy. Przyszła jesien i zatarły sie wycieraczki.
Następnie musiałem wymienić spryskiwacz do ksenonów z prawej strony bo był posklejany.
W zime okazało się, że termostat i dwa czujniki płynu chłodzącego trzeba wymienić bo samochód nie trzymał temperatury.
Dodatkowo wywalila mi sie pompka do spryskiwaczów reflektorów to ja wymieniłem.
Przyszla wiosna zaczął pukać mocno wahacz z prawej strony, okazało się, że wszystkie wahacze trzeba wymienić bo gumy były w opłakanym stanie w bananie np. nie było połowy gumy.
Przy wymianie wahaczy od razu wyszlo, że trzeba wymienić tarcze i klocki hamulcowe z przodu, bo rant itd.
Czy to jest normalne, że tak auto się kurde sypie ? Przecież to jest makabra.
aaa i jeszcze musiałem uszczelke pod zaworami wymieniać bo przepuszczała olej do świec.
chyba sprzedam to auto... wpakowałem już w niego grubo ponad 8 tyś, a niedawno przestało mi radio nawet działać jakiś zimny lut i szaleje sobie. Żona jak słyszy o kolejnej usterce to ją biała gorączka dopada.