Wiem, że było już kilka wątków na ten temat ale nie spotkałem się stricte z problemem jaki mam ja, więc zakładam nowy wątek. Otóż codziennie jeżdżąc do pracy 12km w jedną stronę czy kręcąc się po mieście wszystko jest zazwyczaj ok z hamulcami (choć zdarza się twardy hamulec i strach w oczach przy hamowaniu:/) Jednak prawdziwym problemem okazuje się trasa (albo jak naprawdę długo jeżdżę po mieście, tak mi się wydaje) - okazuje się, że na trasie hamulec po kilkunastu kilometrach jazdy zawsze jest twardy i hamowanie staje się wyzwaniem ale też taka jazda jest śmiertelnie niebezpieczna. Hamowanie wygląda mniej więcej tak, że naciskając pedał hamulca jest on twardy, przyciskając mocniej samochód zwalnia (nie ma różnicy ze sprzęgłem czy bez) ale dopiero po powiedzmy 1-2s zwalnia bardziej (zwalnia, bo nie jest to hamowanie) Tylko co ma wspólnego trasa z takim zachowaniem hamulców? Co to może być i czy to nieszczęsne serwo czy macie inne pomysły? Na FISie żadnych błędów, płyn hamulcowy ok, brak wycieków. Klocki zmieniane 2 miechy temu, VAGa jeszcze nie podpinałem ale jakiś czas temu nie było jeszcze błędu (a problem już był). Jeszcze jedno, w drugą stronę problemu nie ma, pedał nie wpada w podłogę więc układ zapowietrzony nie jest.
Pomóżcie prośba jeśli ktoś miał coś podobnego. A jakby któryś z kolegów kazał mi coś sprawdzić to od razu piszcie w którym miejscu się to znajduje bo nie jestem zbyt biegłym mechanikiem.
Z góry dzięki!