Wyjeżdżając na krucjatę, Artur (król, ten od okrągłego stołu)
postanowił sprawić swej żonie pas cnoty. Poszedł tedy do kowala, a ten
zaoferował mu najnowszy krzyk mody - pas z gilotynką! Kupił więc go Artur,
żonie założył, kluczyk zabrał i pojechał na krucjatę.
Wrócił po kilku latach, no i oczywiście zechciał sprawdzić, czy aby jego wierni rycerze
nie okazali się wiarołomcami i nie próbowali uwieść jego pięknej Ginewry.
Ustawił ich w rzędzie i kazał spuścić spodnie. Król doznał
szoku: 11 rycerzy miało równiutko przycięte ptaszki. Z jednym wyjątkiem -
Lancelot z dumą prezentował nienaruszone przyrodzenie.
Moi wspaniali rycerze okazali się bandą hołoty! Na nikogo nie
można liczyć, nikomu nie można zaufać! Jeno Ty, wierny Lancelocie, mi się
ostałeś... - biada Artur i spogląda wyczekująco na Lancelota, by ten coś
powiedział.
Ale Lancelot milczał...
:mrgreen: